Dziś trudno w to uwierzyć, ale przecież mawiano niegdyś:” lepszy rydz niż nic”, co oznaczało pewnego rodzaju pogardę dla tego wyjątkowego grzyba. Potem jednak role się odmieniły i dziś rydz jest bardzo poszukiwanym rarytasem, co podkreślała zapomniana dziś piosenka: „rudy, rudy, rudy rydz, mam na rydza smaczek, rudy, rudy rydz, lepszy niż maślaczek”.
Pewnie, że lepszy! Można go przyrządzać na wiele sposobów. Najbardziej popularny to ten smażony na maśle, z dodatkiem kminku. Ale bywa też ozdobą zup grzybowych, podkreślając ich smak. Znakomicie nadaje się do wszelkich sałatek, lekko podduszony w białym winie. Smak rydza z grilla nie ma sobie równych , ale mnie ostatnio zachwyciła rzecz niezwykle prosta. Kanapka z rydzem w roli głównej!
Bywają w Tarnowie piekarnie, gdzie łatwo znaleźć niewielkie bułeczki, idealnie nadające się do takich kanapek. Wystarczy je przekroić na pół i delikatnie opiec. Rydzowi odcinamy nóżkę, a kapelusz starannie płuczemy w zimnej wodzie i osuszamy. Teraz trzeba go posolić tak, żeby puścił sok, tę esencję smaku. Przed dalszą obróbką warto posypać go kilkoma nasionami kminku.
Wrzucamy go na patelnię z rozgrzanym masłem i smażymy kilka minut na wolnym ogniu. Czujecie ten smak? A to przecież dopiero rozgrzewka przed rozkoszami podniebienia.
Teraz sprawa jest dziecinnie prosta. Wkładamy rydza pomiędzy dwie połówki niewielkich, opiekanych wcześniej bułeczek i podlewamy sosem ze smażenia. Przyciskamy mocno, żeby ten sosik nie rozlał nam się na ubranie tylko wsiąkł starannie w bułkę. I to wszystko.
Dodam jedynie, że bardziej wyrafinowani smakosze posypią rydza przed jego zamknięciem z bułce drobno posiekanym koperkiem albo zdobędą się na obłożenie go listkami fioletowej bazylii. Rzekome „wzbogacanie” takiej kanapki innymi dodatkami. np. plastrami pomidora to nie tylko rozpusta, ale wręcz mord na kanapce, gdzie rydz ma być absolutnym królem.
Zygmunt Szych