Dobiega końca rozbudowa Szpitala im. E. Szczeklika w Tarnowie. Wszystkie budynki mają być połączone specjalnymi „przewiązkami”, aby pacjenci nie musieli przemieszczać się na zewnątrz. Czy tych udogodnień „skorzysta” także duch pojawiający się na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej? Tego nie wiemy, ale jest okazja by przypomnieć tę historię i inne, znane tarnowskie duchy.
Duch z Muzeum
Historię ducha z Muzeum Etnograficznego zna chyba każdy tarnowianin. Przez lata powtarzano opowieści o skrzypiącej podłodze, zatrzaskujących się drzwiach, przemieszczających się przedmiotach. Legendy o duchu w Muzeum mają historię przedwojenną, bowiem wówczas w niewyjaśnionych okolicznościach kilka osób straciło tam życie. Później zaś widywano zjawę małego dziecka… Pod koniec XX w. miejsce odwiedził Sat Okh – Długie Pióro, któremu muzealnicy opowiedzieli niezwykłą historię. Ten wypędził złe moce indiańskim sposobem, jednak spokój w dworku przy Krakowskiej 10 potrwał do 2003 r., kiedy to Sat Okh zmarł.
Duch na zamku
Istnienia ducha dowodzono także na Zamku w Dębnie. Jak mówią legendy Tarłówna była piękną córka właścicieli zamku, która miała zostać żoną Spytka z Melsztyna. Jednak dziewczyna zakochała się w jednym ze służących, co nie spodobało się jej ojcu. Pan z Dębna żywcem zamurował córkę w baszcie. Tarłówna miała mieć na sobie suknię ślubną, a obok niej miał być ukryty jej posag. Podobno widywano Białą Damę przechadzającą się na zamku po północy…
Biała Dama
Białą Damę znawcy tarnowskich legend przypisują także Muzeum Diecezjalnemu. To właśnie tam wisiał portret kobiety w białej sukni, która miała przenikliwe spojrzenie. Słyszano również dziwne odgłosy, pracownikom wydawało się, że w ruch wprawiane są liczne przedmioty. Jednak pewnego dnia portret spadł i się roztrzaskał, co przywróciło spokój w muzealne mury.
Duch ze Starego Szpitala
Od pewnego czasu po Starym Szpitalu w Tarnowie (Specjalistyczny Szpital im. E. Szczeklika) krąży niesamowita opowieść o duchu. Pojawia się „na ojomie”. Na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Tam, gdzie kiedyś umierał młody, 14-letni chłopak. Ten duch, to nieżyjący od lat jego ojciec, tak mówią wszyscy, którzy znają tę historię i widzieli ducha…
– Widziałyśmy to bardzo wyraźnie. Coś jakby wiatr… Szło to bezszelestnie, cichusieńko. I, co ciekawe, nie miało twarzy. Nic, tylko sama postać. Szło, przystawało przy łóżku i modliło się. A potem odchodziło.
Gdyby dokładnie policzyć, to ducha widziało już kilkanaście osób z tutejszego personelu medycznego. Dodać trzeba też jeszcze drugie tyle pacjentów. Nikt jednak nie chce się do tego przyznać – przynajmniej publicznie. Na wszelki wypadek.
– Pewnie by nas obśmiali. Bo jakże to tak – duch w szpitalu? – mówi jedna z pielęgniarek, która jednak woli zachować w tajemnicy swoje nazwisko.
Ja też nic panu nie powiem szczególnego. I żadnych nazwisk. Tyle tylko, że widziałam go, jak szedł. To nie była zjawa, nie mam żadnych halucynacji ani omamów. Jestem całkiem zdrowa psychicznie.
Jak zatem TO wyglądało? – dopytuję.
Widziałam dokładnie to samo co inni. Biała postać. Bez głowy. Mężczyzna w sile wieku. Szedł pomalutku. Stanął w nogach łóżka. Nie widziałam, żeby się modlił, choć inni to widzieli. Ale wykonywał jakieś dziwne gesty. Tyle. Byłam oszołomiona, przestraszona. „Co pan tu robi?” – spytałam na cały głos nawet, ale nie zareagował. Zawołałam koleżankę, ale nim doszła, postać odleciała. Jakby się rozpłynęła.
Co dziwniejsze, koleżanka, która najpierw wyśmiała rzekomą zjawę, też ją potem widziała.
– Akurat byłam zajęta przewracaniem pacjenta na drugi bok, bo cierpiał strasznie. I coś jakby wiatr… Jakoś tak zupełnie odruchowo odwróciłam się w stronę okna. Patrzę i widzę zjawę, dokładnie taką samą, jak mi kiedyś opowiedziała koleżanka. Biała poświata, szedł w stronę łóżka jakby po omacku i tylko głowy nie było widać.
Nie wiadomo, kim jest i czego chce duch ze Starego Szpitala w Tarnowie. Znani polscy ezoterycy nie wypowiadają się na ten temat, pewnie dlatego, że historia znana jest nielicznym osobom.
Jedno jest pewne; pojawia się tu zjawa. Bo przecież kilkadziesiąt osób, które ją widziały, trudno podejrzewać o halucynacje…
Fot. Artur Gawle