No i proszę! Okazuje się, że takie orzechy włoskie mogą być nie tylko podgryzane „na goło”, tj. bez żadnych dodatków, nie tylko służą do dekoracji tortów i ciast wszelakich, ale i świetnie nadają się jako gorąca przystawka.
Nie darmo autorka „Kuchni litewskiej” z lat 20- tych Wincenta Zawadzka nadała daniu obszerną nazwę: „kotlety z orzechów (bardzo dobre!)” . Trzymajmy się zatem nie tylko tej kolorowej nazwy, ale i dajmy się skusić na tę arcyciekawą i ujmującą w swej prostocie, jeśli idzie o przyrządzenie, gorącą przystawkę. W sam raz jako samodzielne, subtelne danie na nieco chłodniejsze dni.
Najpierw ucieramy starannie ugotowane uprzednio ziemniaki. Do takiej masy ziemniaczanej wkładamy cebulę drobno posiekaną i zeszkloną na maśle. Wreszcie kilkanaście dag zmielonych orzechów włoskich, dwa jaja, trzy łyżki bułki tartej i nieco posiekanego, kopru.
Tak przygotowaną masę starannie mieszamy i zostawiamy na pół godziny, tradycyjnie już po to ,by smaki się dobrze „przegryzły”. Wyrabiamy z niej nieduże kotleciki, panierujemy jak schabowy w jajku, mące i bułce tartej, po czym na wolnym ogniu smażymy baczą by się nie przypaliły Osobno, w sosjerce, podajemy do chrupiących kotlecików sos, najlepiej koperkowy, a że wreszcie pojawiły się letnie grzyby, mile widziany byłby i te grzybowy.
Nie zaszkodzi, a raczej dobrze zrobi na apetyt szklaneczka chłodnego rieslingu, bo do takich sosów i takiej przystawki pasuje wyłącznie białe wino wytrawne. I wyłącznie dobrze schłodzone.
Prawda, że danie nieskomplikowane? A że i bardzo dobre – warto samemu się przekonać…
Zygmunt Szych