Żeberka, wydawać by się mogło-nic szczególnego. Duszone w kiszonej kapuście, gotowane. I tyle.
A przecież można potraktować je w zupełnie nietypowy sposób. Trzeba tylko chcieć. I móc.
Więc jeżeli ktoś chce i może to proponuję potraktować je z… pieczonymi ziemniakami i jabłkami. Nabiorą zupełnie innego smaku i nowej, niespotykanej barwy. Trochę jesieni tej zimy niezwykłej. Jest tylko jedna trudność. Potrzebować będziemy kwaszonych jabłek. Ale i te przeszkody można pokonać. Jabłka mamy w ciągłej sprzedaży, ja polecam nasze szare lub złote renety, chyba już jedyne na rynku które zachowały dawne smaki. A kwasimy je tak jak późnym latem ogórki.
Kupujemy kilogram ziemniaków, pół kilo żeberek, tyleż kwaszonych jabłek. I to wszystko. Sztuka tkwi we właściwych proporcjach. Żeberka, umieszczone w brytfannie, zalewamy do połowy wodą i pieczemy pod przykryciem, co zajmie nam ponad pół godziny.
Po tym zabiegu należy je ostrożnie wyjąć cedzakiem, a do brytfanny wkładamy, zachowując tłuszcz po żeberkach, pokrajane w cienkie plastry ziemniaki. Żeberka układamy na dnie brytfanny wklęsłą stroną do góry. Wgłębienia wypełniamy drobnymi, pokrajanymi w ćwiartki jabłkami. Wlewamy do całości szklankę wywaru, nakrywamy i pieczemy na wolnym ogniu niemal godzinę.
Jabłka w takim daniu pełnią bardzo ważną rolę: pozwalają zneutralizować monotonny tłuszczy z żeberek, dodają całości pożądanej kwaskowatości i dodatkowo powodują, że całość nabiera wyjątkowego aromatu.
Zbrodnią kuchenną jest spożywanie ich bez dodatku , a takim może być wyłącznie kieliszeczek czerwonego wytrawnego wina. Ja preferuję- bo jakże inaczej bez tego tu żyć?- to z okolic Tuchowa.
Zygmunt Szych