Postanowiłem samozatrudnić się. W tym celu wynająłem sobie swój własny pokój, gdzie mam biurko z komputerem i codziennie, choć o różnych porach, przychodzę tam do pracy. Najpierw podpisuję listę obecności, a potem przystępuję do działań.
Samozatrudniłem się przy wyszukiwaniu i zapisywaniu spiskowej teorii dziejów poświęconej obecnej nam panującej epidemii. Działalność ta tylko pozornie nie ma sensu: w gruncie rzeczy ma ona, a raczej mieć będzie bardzo istotne znaczenie naukowe. Epidemia kiedyś przecież przeminie, jak wcześniej każda inna, a ja zostawię po niej ślad w postaci owych spiskowych teorii. Z moich opracowań będą mogli czerpać pełnymi garściami rozmaitej maści naukowcy, zwłaszcza specjaliści od psychiatrii, psychopatii i pokrewnych dziedzin nauki,takich jak np. socjologia czy psychologia tłumu.
Każdego dnia, jako samozarudnieniowiec, ślęczę przy komputerze i wyszukuję w internecie śladów po spiskowych teoriach. Nie powiem, mam już w swoim dorobku pokaźną ilośc takich teorii, od tych najbardziej popularnych mówiących o tym że Chińczycy specjalnie wypuścili wirusa żeby dokuczyć światu, po tę, że to jednak Ameryka chciała tym wirusem osłabić chińską gospodarkę.
Bardzo ładnie na tym tle prezentuje się teoria wedle której wirusa tak ukierunkowano, żeby trafiał wyłącznie na ludzi starych, których jest na świecie za dużo. Taki wirus krąży, krąży, aż dopadnie jakiegoś starca i staruszkę, usiądzie mu na płucach i go udusi. O tej teorii usłyszałem najpierw z ust pewnej pobożnej kobiety w tv, a potem w sklepie osiedlowym, co by oznaczało, że ta akurat teoria trafiła na podatny grunt, pod strzechy, jakbyśmy niemodnie dziś powiedzieli. Do tego należałoby dorzucić w pakiecie teorię o depopulacji za pomocą wirusa: ludzi na świecie jest za dużo, więc trzeba niektórych wirusem pousuwać. Tej akurat teorii nie lekceważyłbym zupełnie, bo o konieczności depopulacji wypowiadała się jakiś rok temu pewna paniusia z ONZ (Organizacja Narodów Zjednoczonych) zatrudniona jako jakaś ekspertka od czegoś tam, bodajże od odgórnego regulowania ziemskiej populacji człowieka.
Nagle i niespodziewanie trafiłem na spiskową teorię wirusową całkiem świeżego chowu. Pochyliłem się nad nią z największą atencją, bo niesie ona Ludzkości pewną nadzieję w czasach zarazy. Pozwolę sobie streścić ją tutaj w kilku zdaniach:
– Ten wirus, ta epidemia to pic na wodę. Nie ma niczego takiego. To nic innego jak ćwiczenia. Rządy wielu państw umówiły się między sobą, że pod pretekstem zwalczania wirusa badać będą jak społeczeństwa są posłuszne, na ile potrafią się zdyscyplinować, w razie gdyby doszło co do czego. Na przykład do wojny. I z tego powodu południowcy, zawsze rozczochrani moralnie i myślący tylko o zabawie, wychodzą na tych ćwiczeniach najgorzej, a my najlepiej, bo rozumiemy powagę sytuacji.
Urzekła mnie swoim powabem i sporą dawką optymizmu ta szczególnego rodzaju spiskowa teoria dziejów i obiecałem sobie, że- stale w ramach samozatrudnienia- poświęcę jej znacznie więcej uwagi niż wszystkim pozostałym, dziś mocno już zużytym. Czyż nie zasługuje na to?