Unikalne zdjęcie: Wehrmacht i Abwehra na terenie zburzonego dworca w Tarnowie!

Ilustrowany Kurier Codzienny

Po ostatniej naszej informacji o kolejnej rocznicy niemieckiej akcji dywersyjnej na tarnowskim dworcu PKP pod koniec sierpnia 1939 zadzwonił do nas pan Marek Jan Krzysztof Błaszkiewicz.

- reklama -

Używam tych kilku imion danych mi na chrzcie, bo w Tarnowie jest Marków Janów Błaszkiewiczów, chodzi o to, żeby mnie z nikim nie pomylono. Ale to tylko dygresja. Zauważyłem , że za każdym razem kiedy media piszą o podłożeniu bomby na dworcu, informacje te ilustrowane są stale tym samym zdjęciem ruin poczekalni. Ja posiadam zdjęcie unikalne, wykonane w niezwykłych okolicznościach przez mojego ojca. Są na nim żołnierze Wehrmachtu i agenci Abwery, który przyjechali oglądać „ kawał dobrej roboty”, jak się agenci wyrażali w specjalnym raporcie…

- REKLAMA -

Zdjęcie z ukrycia,prawdopodobnie z obniżenia Plant Kolejowych wykonał ojciec pana Marka, Jerzy Andrzej Błaszkiewicz , na zlecenie organizacji ZWZ ( Związek Walki Zbrojnej- przyp. Z. Sz.) Fotografujący miał wtedy 20 lat i być może nie zdawał sobie wówczas sprawy,na jakie naraża się niebezpieczeństwo. Fotografowanie takich obiektów było przecież surowo zakazane i jeszcze surowiej karane. Zresztą, posiadanie aparatu fotograficznego też było zakazane.

- Advertisement -

Potem, już kiedy powstałą AK, ojciec jako jej żołnierz wykonywał na jej zlecenie podróbki niemieckich, urzędowych pieczęci. Stawiane one były na rozmaitych, również podrabianych dokumentach. np. tych z Arbeitzamtu (Urzędu Pracy- przyp. Z Sz.) wzywających do pracy przymusowej na terenie Rzeszy. Dokument wyjaśniał, że wzywana osoba była już na robotach, co potwierdzała i uwiarygodniała ta właśnie, urzędowa pieczęć.

Pan Jerzy Andrzej wyrabiał te pieczęcie u nich w domu. Mieszkali wtedy na Grabówce.

Po ojcu pan Marek , kolekcjoner najprzeróżniejszych dawnych dokumentów, odziedziczył także absolutny unikat. Jest nim kilka starannie wykaligrafowanych kart niezwykłego dzieła, sporządzonego w starostwie dla gubernatora Hansa Franka. Jest to przeinaczona pod niemieckie potrzeby propagandowe …historia Tarnowa, mająca poświadczać niemieckie korzenie miasta.

– Niestety, zachowały się tylko te cztery karty, reszta, pożyczana różnym ludziom, gdzieś się rozpierzchła. Ale i ta „resztówka” jest ciekawym dokumentem – mówi pan Marek.

A w jakim celu agenci Abwehry pojawili się na wysadzonym w powietrze dworcu? By sporządzić specjalny raport, w którym pisali:

Byliśmy na miejscu, by obejrzeć dworzec w Tarnowie i możemy stwierdzić, że wykonano tam kawał dobrej roboty. Według miejscowych relacji, ludność miasta nie mogła dojść do siebie (…). Jedynym mankamentem w całej tej sabotażowej sprawie była bezdenna głupota Guzego, który chciał sprawdzić skutki eksplozji na miejscu i został złapany jeszcze w Tarnowie.

Po aresztowaniu Guzy miał zeznać przed polskim sądem:

Nie było mowy o jakimkolwiek wynagrodzeniu za to, co robiłem (…). Czynu przestępnego, jakiego dokonałem dopuściłem się dlatego, że czuję się Niemcem.

Prawdopodobnie pomysłodawcy zamachu chcieli, by winą za zamach Polacy obarczyli lokalną ludność niemiecką. Dzięki temu Niemcy mieliby „uzasadnioną” potrzebę zastosowania metod odwetowych w obronie swoich obywateli.

Pod koniec zeznań Anton Guzy wyraził żal, że w wyniku podłożenia ładunku wybuchowego zginęli ludzie. Ale w tamtym czasie, pod koniec sierpnia 1939 w województwie krakowskim i Małopolsce Wschodniej doszło do całej serii zamachów na linie komunikacyjne, za które odpowiedzialni byli niemieccy dywersanci.

Tekst i zdjęcie Zygmunt Szych

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *