– Ależ to nie do wiary! Wysyłano do domów rzemieślników nocne komisje, przeprowadzano rewizje?
– Nie do wiary, a jednak tak było. W tamtych szarych latach, za późnego Gomułki rzemieślnicy tarnowscy to była elita finansowa miasta. I to na nich skupiła się uwaga urzędników od fiskusa i milicji z wydziału PG- przestępstw gospodarczych. Swoje zadania,dziś zapewne byłyby bezprawne i nieuzasadnione- ci urzędnicy wykonywali niezwykle skrupulatnie.
-Prawdopodobnie także dlatego, że szlag ich trafiał na to ostentacyjne bogactwo rzemiosła. Takie naloty nocne to był pewnie dla nich słodki smak zemsty na bogaczach. Bo rzemieślnik posiadał auto, czasem nawet dwa,co dla urzędnika było dobrem nieosiągalnym. Próbowano się jakoś bronic przeciwko tym szykanom?
– Ależ oczywiście! Jeśli tylko ktoś coś wiedział o planowanym nocnym nalocie takiej inkwizycyjnej komisji, miał- taka była umowa między rzemieślnikami- ostrzec o tym innych. Celował w tym inżynier Andrzej Chęciński, niezapomniany nauczyciel z mościckiego technikum. Trzeba przyznać, że miał ten człek fantazję..
– Jak w praktyce wyglądało to ostrzeganie?
– Pewnego razu pan Andrzej dowiedział się, sobie znanymi kanałami, o planowanej nocnej akcji. Niewiele myśląc,wsiadł na rower…Była późna noc, kiedy podjechał pod dom znanego nie tylko w Tarnowie optyka Pokornego.
„- Wiesieeek!- zawołał w tej głuszy na cały głos- otwórz okno, muszę ci coś ważnego powiedzieć w tajemnicy.”
Pokorny obudził się na te wrzaski, pojawił się w oknie, a inżynier Chęciński na cały głos:
„Dziś nad ranem, za jakąś godzinę, będą chodzić. Pewnie przyjdą też do ciebie. Chowaj złoto, dolary, biżuterię, bo tego będą szukali!”.
Hałas obudził sąsiadów. Po jakiejś chwili otwarło się jeszcze jedno okno w sąsiedztwie. Mieszkanie należało do emerytowanego oficera milicji.
„- Panie, nie krzycz pan tak głośno – zawołał emerytowany stróż prawa – noc jest, spać się nie da!”
Inżynier Chęciński, przekonany o ważności swojej misji, nie przejął się tym ostrzeżeniem. Zresztą, nie miał pojęcia, że strofował go były milicjant. Na koniec wrzasnął jeszcze do tkwiącego stale w otwartym oknie Pokornego.
„ – No to trzymaj się Wiesiek, i pamiętaj co ci mówiłem. Ja jadę dalej,do innych kolegów, żeby ich przestrzec przed nalotem.”
I odjechał w nocy mrok. Po godzinie optyk rzeczywiście miał nocnych gości. Była rewizja…
– Znaleźli coś podejrzanego?.
– Nie mogli, jak nam tłumaczył potem optyk – „bo całe złoto jakie mamy żona nosiła na dwóch palcach. A forsę dawno miałem zdeponowaną w banku.”
– Tymczasem Chęciński kontynuował swój objazd. I jestem pewien, że wielu kolegom pomógł uniknąć poważnych kłopotów.
– Nie zatrzymali go? Późna noc, a ten tu wydziera się na cały głos, „w tajemnicy”, przekazując ściśle tajne informacje?
– Pan Andrzej to był wyjątkowo krotochwilny facet. Pewnie zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale ignorował je. ”No bo co by mi mogli zrobić? Co najwyżej mandat za zakłócanie ciszy nocnej”- powiadał, zadowolony z siebie i swojej indywidualnej akcji przeciwko urzędnikom skarbówki i milicji…