Ze Starej Szafy. Szych spisuje, Bielawski opowiada

IKC
IKC

– Dziś jest tak, że taksówkę zamawia się. Na telefon. Ot, wykręca się numer i taksówka jest. Po kilku minutach, a wtedy?

- reklama -

– Taksówek jak na lekarstwo. Taksówkę „łapało się”, stojąc przy drodze. I jak się taksówkarzowi spodobało to się zatrzymał. Albo nie. To była deficytowa usługa, taksówek notoryczne brakowało. Można było ewentualnie dopchać się do taksi na postoju. W Tarnowie były dwa: przy dworcu PKP i i na placu Kazimierza W., który po jakiejś prasowe j interwencji i kilku naradach w Komitecie Wojewódzkim PZPR nazwano jak należy: Placem Kazimierza Wielkiego. Tego króla, a nie jakiegoś W. , bo to brzmiało głupio.

- REKLAMA -

– Wsiadałeś tam, na takim postoju, i jechałeś?

- Advertisement -

– Niezupełnie. Najpierw trzeba było odstać w kolejce jakieś pół godziny. Potem trzeba było liczyć na dobry (albo zły) humor taksówkarza. Mnie się przytrafiło kiedyś wsiąść do taksówkarza ze złym humorem. ”Tam nie jadę” – oznajmił mi, kiedy poprosiłem o kurs do Mościc. ”Czemuż to tak?”- byłem zainteresowany. „Bo tam jeżdżą autobusy, wsiądzie pan do „dziewiątki” i dojedzie pan. To jest taksówka, nie autobus. Wysiadłem. Innym razem, będąc pierwszym w kolejce, usiłowałem pojechać niezbyt daleko od dworcowego postoju. Taksówkarz odmówił. ”Nie opłaca mi się”- powiedział. Okazało się, że będzie miał kurs do Żabna. I to za dolary, bo wracali ”chłopaki z Żabna” ja mawiano o krezusach, napakowanych dolarami, wracających właśnie z Ameryki. I tym razem musiałem wysiąść.

– Zamawianie kursu na telefon musiało być przyjemniejsze?

– Niekoniecznie. Przede wszystkim trzeba było mieć telefon. A na to cudo techniki oczekiwało się czasem nawet kilkanaście lat. Na przydział, bo telefonu nie kupowało się, jak dzisiaj, lecz oczekiwało na przydział. Podanie do urzędu z pismami uzasadniającymi.  Mile widziane było poparcie starań jakąś „kopertówką” – im grubsza ta koperta, tym większa pewność, że przydział na telefon otrzyma się już po roku. Taksówkarstwo i telefonizacja – to wyznaczało ówczesne standardy życia codziennego. I żaden Komitet Obrony Demokracji, którego zresztą nie było, nie był w stanie tego zmienić. Bo gdyby był, to by go ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) bardzo szybko zmieniło…

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *