Dziewczynka głośno szlochała, jej losem zainteresował się przypadkowy mężczyzna. Powiadomił Straż Miejską. Strażnicy zaprowadzili 7-latkę do domu. Tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie.
– W niedzielę dyżurny przyjął zgłoszenie z ulicy Brogi, gdzie według osoby zgłaszającej miała przebywać zagubiona i zapłakana dziewczynka – relacjonują strażnicy miejscy, którzy na miejscu zastali 7-latkę oraz mężczyznę. Ten oświadczył, że zainteresował się losem dziewczynki, bo szlochała tak głośno, że słychać ją było z daleka.
Strażnicy uspokoili dziewczynkę i poprosili ją, by opowiedziała im, jak znalazła się w tym miejscu i gdzie są jej rodzice. Okazało się, że pochodzi z Ukrainy i biegle mówi po polsku. Nie pamiętała jednak ani numerów telefonów do rodziców, ani nawet w pełni swoich danych osobowych. Wyjaśniła, że była na spacerze z tatą i młodszą siostrą, ale straciła ich z oczu i teraz nie, co ma robić.
Przekazała również, że zna drogę do domu i jeśli strażnicy będą jej towarzyszyć, to ona ich tam zaprowadzi. Co prawda okazało się, że w mieszkaniu nie było nikogo, ale sąsiadka potwierdziła, że pod wskazanym adresem od dwóch tygodni mieszka ukraińska rodzina.
W trakcie oczekiwania na przyjazd policjantów pod blokiem pojawił się zdenerwowany tata, a chwilę później wracająca z pracy mama. – Wszelkie dalsze czynności przejęli przybyli na miejsce policjanci – podsumowują strażnicy nietypową świąteczną interwnecję.
(AI GEG)