Na karę dożywocia skazał Sąd Okręgowy w Krakowie oskarżonego w sprawie zabójstwa trzech osób w Jurczycach w 2000 roku Wojciecha R. Wyrok jest nieprawomocny.
W piątek w Sądzie Okręgowym w Krakowie zapadł wyrok w procesie dotyczącym potrójnego zabójstwa, do którego doszło w jednym z domów w podkrakowskich Jurczycach we wrześniu 2000 roku. Zginęła wówczas 44-latka, jej 37-letni konkubent oraz 30-latek. W 2021 r. zatrzymani w tej sprawie zostali Krzysztof P. ps. Loczek oraz jego wspólnik Wojciech R. W kwietniu 2022 r. Krzysztof P. zmarł w tarnowskim zakładzie karnym, przed sądem stanął w grudniu 2022 r. Wojciech R.
Według sądu dwie ofiary zostały zastrzelone przez Krzysztofa P., trzecia przez Wojciecha R. Mężczyzna został uznany winnym potrójnego zabójstwa – w dwóch przypadkach poprzez zabezpieczanie miejsca zbrodni, a w trzecim poprzez oddanie strzału. Wobec oskarżonego sąd wymierzył łączną karę dożywotniego pozbawienia wolności. R. ma także zapłacić 200 tys. zł nawiązki na rzecz oskarżycielki posiłkowej.
Jak mówiła w ustnym uzasadnieniu SSO Aleksandra Sołtysińska, pomiędzy ofiarami a sprawcami nie było tak silnych więzi, które wywoływałyby emocje mogące w jakikolwiek sposób usprawiedliwić zabójstwo. – To była w ocenie zwykła egzekucja. Trzy żyjące osoby są sprowadzane do jednego miejsca, do małej powierzchniowo łazienki, i po kolei, bez żadnego zatrzymania się, zostają zastrzelone – powiedziała sędzia.
Zastrzegła, że nie można ustalić dokładnej przyczyny konfliktu między Krzysztofem P. a Leszkiem W., który był zarzewiem zdarzeń, jednak jedną z prawdopodobnych wersji jest spór na tle biznesowym, dotyczący planów utworzenia w tym domu agencji towarzyskiej, albo też użycie przemocy przez „Loczka” wobec innej uczestniczki spotkania – Barbary K. Jak wskazała sędzia, konflikt spowodował, że na miejscu po raz pierwszy padły strzały, raniąc, ale nie śmiertelnie, Leszka W. Jak wyjaśniła, sprawcy przestraszeni możliwością ujawnienia tej sytuacji, zaprowadzili obie osoby – Barbarę K. i Leszka W. – do łazienki. Następnie Wojciech R. poszedł na górę, by sprowadzić trzecią późniejszą ofiarę zbrodni – Waldemara J., partnera Barbary K.
– Sąd zwraca uwagę, że oskarżony mógł podjąć inną decyzję, mógłby ją podjąć już w momencie, kiedy doszło do pierwszych strzałów, niemniej jednak nadal konsekwentnie – ta konsekwencja jest widoczna do samego końca – współpracuje z Krzysztofem P. – podkreśliła SSO Aleksandra Sołtysińska. Dodała, że choć oskarżony mógł ocalić trzecią z ofiar, nie ostrzegł mężczyzny, po którego poszedł, nie próbował też uciec z miejsca wydarzeń, ale sprowadził go na dół do łazienki, „zdając sobie sprawę z tego, do czego dojdzie”.
Według sądu w czasie, gdy „Loczek” oddawał strzały do Barbary K i Leszka W., Wojciech R. przytrzymywał Waldemara J., następnie sam oddał strzał w kierunku głowy tego mężczyzny. – Sprawcy tak strzelali, żeby ofiary nie miały szans – wskazała sędzia w ustnym uzasadnieniu. – Z opinii biegłych wynika, że w stosunku do Waldemara J. strzał został zadany niemal z przyłożenia – dodała.
– Kiedy dochodzi do egzekucji właściwie bez powodu, tylko w celu uniknięcia odpowiedzialności za to, że doszło do tych pierwszych strzałów w nogę w stosunku do Leszka W., to można się było jeszcze z tego wycofać(…). Mogło nie dojść do ustalenia sprawców. Ale panowie zdecydowaliście inaczej – zwróciła się do oskarżonego.
Sędzia podkreśliła, że przyznanie się do winy stanowiłoby „bardzo dużą okoliczność łagodzącą”. Jak powiedziała, przez kolejnych 20 lat nie dochodziło do ujawnienia tej zbrodni, pomimo że niecały rok po zdarzeniach oskarżony był przesłuchiwany jako świadek.
Oskarżony Wojciech R. od początku nie przyznawał się do popełnienia zbrodni, ale nie przeczył, że brał udział w wydarzeniach w Jurczycach – swoje zachowanie wyjaśniał działaniem pod wpływem lęku przed Krzysztofem P. Sąd nie uwierzył w takie wyjaśnienia, wskazując na zeznania innych osób, które mówiły o relacji obu mężczyzn.
Sędzia przyznała, że ewentualną okolicznością łagodzącą mógłby być fakt, że przez kolejne lata oskarżony nie dopuścił się żadnego przestępstwa. – Ale też w żaden sposób nie ujawnił pan tej zbrodni. Z doświadczenia sądowego wynika, że takie przypadki ciążą oskarżonym. Czasem przyznanie się do winy otwiera drogę do pogodzenia się z tym, co się wydarzyło, i do pogodzenia się również z pokrzywdzonymi – zwróciła uwagę SSO Aleksandra Sołtysińska. Wskazała m.in. na krzywdę córki ofiary, która była obecna na sali rozpraw.
Do zbrodni doszło w nocy z 8 na 9 września 2000 r. w jednym z domów w podkrakowskich Jurczycach. Sąsiedzi nie słyszeli żadnego hałasu. Wszystkich znaleziono 9 września w łazience. Po przesłuchaniu blisko 100 świadków i zabezpieczeniu ok. 200 śladów sprawa została umorzona w 2002 r. Przełom nastąpił w 2007 r., kiedy policjanci dotarli do nowych dowodów, jednak i one nie były wystarczające do postawienia zarzutów.
W połowie 2020 r. śledczy, przy okazji przesłuchania w innej sprawie, uzyskali informacje dotyczące zabójstwa w Jurczycach. Po weryfikacji nowych informacji oraz kolejnych dowodów ustalono osoby podejrzewane. Zebrany materiał dał logiczny ciąg zdarzeń i pozwolił na postawienie zarzutów.
Naczelnik Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego komendy wojewódzkiej Grzegorz Grymek podkreślił w listopadzie 2021 roku, że mimo wcześniejszego, formalnego umorzenia postępowania, policja nigdy nie przestała się nią zajmować, prowadzić czynności rozpoznawczych. „W postawieniu zarzutów podejrzewanym pomogła też technika kryminalistyczna, która przez ostatnie 20 lat bardzo się rozwinęła”.
(PAP)