Pracownicy firmy Land Serwis z Wieliczki przywracają starym Land Roverom fabryczną świetność. Dzięki entuzjastom legendarne samochody nie są przetapiane i zyskują nowe życie.
Defendery, terenowe legendy, przez wiele dekad brylowały w kurzu, błocie, w leśnych ostępach i na pustyniach. Dziś – wyeksploatowane do cna, nieekonomiczne, poobijane i pordzewiałe – mają przed sobą recykling, w wyniku którego zostaną przetopione na – w najlepszym razie – jakiegoś wymuskanego SUV-a, który w terenie sprawdzi się o tyle, o ile to teren zabudowany.
Niezbyt to świetlana przyszłość dla archetypu auta terenowego, prawda? Na szczęście przynajmniej część zachowanych do dziś egzemplarzy trafia do rąk entuzjastów takich jak pracownicy firmy Land Serwis z Wieliczki. Tam – w tempie czterech aut na rok – pieczołowicie rekonstruuje się Defendery z poddanych renowacji części i podzespołów pochodzących od „dawców” wycofywanych z zasobów Straży Granicznej czy z parku maszynowego kopalń.
Pracę ułatwia prostota konstrukcji legendarnego Land Rovera – niemal wszystkie bowiem elementy montowano w nim na śruby, aby dały się łatwo wymienić. Jeśli natomiast, co nieuchronne, ofiarą rdzy padnie rama nośna, zastępuje się ją nowiutką, ulepszoną i ocynkowaną ramą polskiej produkcji.
(Xnews)