Od pewnego czasu odwiedzamy te miejscowości Powiśla Dąbrowskiego, gdzie w czasie okupacji „|działał”, mordując mieszkańców kat Powiśla, żandarm Engelbert Guzdek. Powstała o nim książka i film dokumentalny, które prezentujemy mieszkańcom w ramach tych spotkań. Niedawno odbyło się takie spotkanie, przy pełnej sali, w Gręboszowie. Kolejne odbędą się wkrótce w Otfinowie, Żabnie, Mędrzechowie i Radgoszczy.
Po projekcji filmu odbywa się dyskusja. I wtedy przekonujemy się, jak, po tylu latach od tamtych krwawych wydarzeń, ciągle żywa jest pamięć o zbrodniarzu. Jednoznacznie świadczy to o tym, jaką traumę musieli przeżywać ówcześni mieszkańcy tych stron, skoro do dziś zapamiętali ze szczegółami tamte wypadki. Dowiadujemy się wtedy także o pewnych zdarzeniach, często groteskowych, zupełnie szerszemu ogółowi nieznanych.
Tak było w Gręboszowie. Jeden z mieszkańców opowiedział nam historię niejakiego Walaszkiewicza, sprytnego człowieka, który znany był w okolicy jako złodziej. Guzdek widział w nim partyzanta i tropił zaciekle. Pewnego dnia w towarzystwie granatowych policjantów przyjechał w okolice Gręboszowa.
– Gdzie tu mieszka Walaszkiewicz?- zapytał przygodnie napotkanego człowieka na rowerze.
– Aaa, o tu, w tym domu- wskazał rowerzysta.
Żandarm wszedł do chałupy.
– Tu mieszka Walaszkiewicz?- zapytał kobietę, która otworzyła mu drzwi.
– Tu.
– A gdzie on jest?
– No przecież widział się pan z nim przed chwilą- kobieta obserwowała przez okno, jak jej mąż rozmawia z Guzdkiem.
Żandarm, wściekły, rzucił się w pogoń za rzekomym partyzantem, ale ten był już daleko…