Bohaterski polski żubr, który zdołał przeprawić się wpław przez Odrę i dopiero wtedy został przez Niemców zabity, zrobił światową karierę.
Nawet wpływowy amerykański dziennik „New York Times”, pismo o światowym zasięgu pisało o pożałowania godnym incydencie, zauważając, że Niemcy, po zastrzeleniu „Polaka”, zeżarli go na grillu. A chronione, rzadkie w Europie zwierzę- Polska jest jego największą, przed Białorusią ostoją- mogło by przecież zostać skonsumowane w bardziej wyszukany sposób.
Na przykład w postaci consomme: żubrzynę należy umyć, zemleć, zalać wodą, posolić i ugotować na małym ogniu pod przykryciem (potrzeba nam będzie do tej celebracji 30 dag mięsa bez kości), seler umyć, obrać, opłukać razem z pietruszką, zemleć, połączyć z białkiem, włożyć do rosołu, roztrzepać trzepaczką i mieszać do chwili zagotowania. Potem dodać natkę i gotować powoli ok. 10 minut, doprawić…
Wykwintnym daniem byłby też rosół z żubra, żubr po białowiesku, po myśliwsku, pieczeń z żubra po chłopsku (!), zrazy zawijane z żubra, befsztyk z żubra a la Jagiełło, polędwica z żubra po prezydencku, albo wręcz gulasz z serca żubra.
Wszelkie te dania podaję za książką „Przysmaki kuchni myśliwskiej” Henryka Dębskiego, wydanej przez Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne w pamiętnym dla naszego kraju 1989 roku.
Podaję je na wszelki wypadek, bo warto przypomnieć, że żubra w naszych stronach gościliśmy ostatnio w 1987, a więc dokładnie 30 lat temu. Przyplątał się w te strony jako zbieg z Puszczy Niepołomickiej i żył przez jakiś czas w Lasach Wierzchosławickich, został tu nawet sfilmowany i obfotografowany przez myśliwych. Budził niemałą, zrozumiałą sensację. Co prawda nie podzielił losu nieszczęśnika, który przedarł się do Niemiec, ale…
Ale wtedy właśnie w sklepach ówczesnego PSS Społem w Tarnowie „rzucono” na wygłodniały rynek mięsny… konserwy z żubra! Zapakowane do sporych metalowych puszek nazywały się „potrawką z żubra” i bardzo długo przeleżały na sklepowych ladach: naród się jakoś tego nie imał, bo tradycji jadania żubrzyny zapomniano, a poza tym należała ona niemal wyłącznie do królewskiego rodu. Królów zaś w połowie lat 80 – tych minionego wieku dramatycznie w Polsce brakowało.
Henryk Dębski, autor przywołanych tu „Przysmaków…” podaje też 11 przepisów na potrawy z niedźwiedzia, w tym ”łapy z niedźwiedzia po polsku”: sprawione łapy umyć, sparzyć wrzątkiem, zalać wywarem z jarzyn i ugotować na małym ogniu. Następnie wyjąć z naczynia i przekrajać każdą na 4 części. Cytryny umyć, sparzyć, obrać ze skórki, pokrajać w półplasterki, cebule obrać, podsmażyć, oprószyć mąką , zasmażyć nie rumieniąc, rozprowadzić śmietanką z winem, połączyć z cytrynami i kaparami, dusić kilka minut i doprawić, wymieszać z łapami…
Łapy lizać! Swoją drogą, ciekawe czy „ruscy” z wojskowej bazy w Żdżarach, którzy upolowali niedźwiedzia, jaki znienacka w 1985 roku pojawił się w lasach w okolicach Chotowej zadali sobie tyle trudu, by w taki, proponowany przez pana Dębskiego sposób zjeść naszego „misia”, czy też, jak teraz Niemcy polskiego żubra, spaprali go na ognisku?
Zygmunt Szych