Mołdawia wygrała z Polską. Trener Santos: nie jestem w stanie tego wytłumaczyć

Grzegorz Skowron
Fot. PAP/Piotr Nowak

Polska przegrała w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3 w meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy, chociaż do przerwy prowadziła 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego. To druga porażka kadry Fernando Santosa w trzecim spotkaniu kwalifikacji. Trener polskiej drużyny przyznał, że „nie jest w stanie tego wytłumaczyć„.

- reklama -

Biało-czerwoni byli zdecydowanymi faworytami w starciu z dopiero 171. w światowym rankingu Mołdawią (Polska jest 23.). Na dodatek podopieczni Fernando Santosa przystąpili do wtorkowego meczu w świetnych nastrojach, po zwycięstwie 1:0 w piątek w Warszawie w towarzyskim meczu z Niemcami.

- REKLAMA -

Santos przestrzegał jednak przed lekceważeniem Mołdawii, podkreślając, że to będzie zupełnie inne spotkanie niż z Niemcami. – Mołdawia będzie się bronić, zamykać wolne strefy na boisku. A my będziemy musieli znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Nie możemy pozwolić na to, żeby przeciwnicy nas skontrowali – podkreślał Portugalczyk.

- Advertisement -

Santos postawił od pierwszych minut m.in. na Nicolę Zalewskiego, a w ataku – obok kapitana Roberta Lewandowskiego – wystawił Arkadiusza Milika. Prawie 35-letni Lewandowski zagrał w kadrze narodowej po raz 142., dzięki czemu śrubuje rekord w polskim futbolu. Swój jubileusz świętował natomiast Jan Bednarek – po raz 50. w kadrze narodowej.

Jeden z elementów planu polskiego zespołu, aby jak najszybciej strzelić gola, został zrealizowany już w 12. minucie. Po podaniu Lewandowskiego skutecznym uderzeniem z bliska popisał się Milik. Dla 29-letniego napastnika, który w minionym sezonie występował w Juventusie Turyn, to 17. gol w kadrze, ale pierwszy od listopada 2021 roku (wówczas w meczu z Andorą).

Przewaga w tej części gry cały czas należała do gości i kolejne gole wydawały się kwestią czasu. W 34. minucie prowadzenie podwyższył Lewandowski. Napastnik Barcelony zdecydował się na płaski strzał z ok. 17 metrów – piłka wpadła przy słupku obok bezradnego golkipera gospodarzy Doriana Raileana.

Lewandowski trafił po raz 79. w reprezentacji, ale pierwszy w tym roku. Poprzednią bramkę w kadrze zdobył z rzutu karnego w grudniowym meczu z Francją (1:3) w 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze. Przy okazji stał się bohaterem efektownego jubileuszu – jego bramka w Kiszyniowie to 1500. gol w historii reprezentacji Polski. Tuż przed przerwą napastnik Barcelony mógł podwyższyć prowadzenie, lecz tym razem nie wykorzystał dogodnej sytuacji.

polska moldawia pap
Kiszyniów, Mołdawia, 20.06.2023. Polak Arkadiusz Milik (L) podczas meczu eliminacyjnego mistrzostw Europy w Kiszyniowie z Mołdawii (fot. PAP/Piotr Nowak)

W drugiej połowie, gdy wydawało się, że biało-czerwoni będą spokojnie kontrolować przebieg meczu, spotkanie zaczęło wyglądać zupełnie inaczej. Znacznie lepsze wrażenie sprawiali Mołdawianie. Już w 48. minucie gospodarze zdobyli kontaktową bramkę. Po błędzie Piotra Zielińskiego piłkę przejął Ion Nicolaescu, popędził na polską bramkę, zdecydował się na strzał z ok. 20 metrów i piłka wleciała obok Wojciecha Szczęsnego.

W 62. minucie po rzucie rożnym i uderzeniu głową Nicolaescu piłka wpadła do siatki. Gospodarze i kibice cieszyli się z wyrównania na 2:2, ale słowacki sędzia Filip Glova nie uznał gola, odgwizdując faul napastnika reprezentacji Mołdawii. Podopieczni Santosa mogli mówić o szczęściu, bowiem przewinienie było – jak mówi się w piłkarskim żargonie – „miękkie”.

Mimo takiego ostrzeżenia gra Polaków nie zmieniała się. To gospodarze – niesieni żywiołowym dopingiem coraz bardziej wierzących w sukces kibiców – grali szybciej, stwarzali okazje, wyprzedzali słabnących z każdą minutą polskich piłkarzy. Podopieczni Santosa, nie licząc świetnej okazji po akcji Jakuba Kamińskiego i Sebastiana Szymańskiego, nie potrafili zagrozić bramce rywali. W niczym nie przypominali zespołu, który tak dominował przed przerwą.

Tymczasem Mołdawia nie tylko nie dała sobie strzelić gola w drugiej połowie, ale… wywalczyła trzy punkty. Najpierw wyrównała w 79. minucie, a w 85. minucie po dalekim wyjściu z bramki Szczęsnego skutecznym strzałem głową popisał się Vladislav Baboglo.

Do końca wynik już nie uległ zmianie i sensacja stała się faktem. Przed tym meczem Mołdawianie nie zdobyli w eliminacjach żadnej bramki z gry – jedynie z rzutu karnego w marcowym meczu u siebie z Wyspami Owczymi (1:1).

Ten wieczór przynosi nam wstyd

Trener Fernando Santos przyznał krótko po przegranym meczu z Mołdawią w eliminacjach Euro 2024, że „nie jest w stanie tego wytłumaczyć”. – Ten wieczór przynosi nam wstyd – dodał.

– Co się stało w drugiej połowie? Nie wiem, nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. W trakcie pierwszej części robiliśmy wszystko to, co sobie zakładaliśmy. Byliśmy skoncentrowani, posiadaliśmy piłkę, przeciwnik nie stwarzał żadnego zagrożenia, a my mieliśmy kolejne okazje. Mogliśmy prowadzić 3:0, 4:0. W przerwie mówiliśmy, że wszystko wygląda tak jak powinno. Natomiast po przerwie wydarzyło się coś niewytłumaczalnego. Szybko straciliśmy bramkę. Mieliśmy świetną okazję na 3:1 i tak naprawdę to raczej my przegraliśmy ten mecz, a nie przeciwnik go wygrał – powiedział Santos przed kamerami TVP Sport.

Jak dodał, taka drużyna jak reprezentacja Polski „nie może pozwolić sobie na to, żeby stracić z takim rywalem trzy gole”. – Może przydarzyć się jedna stracona bramka, przypadkowa, ale nie trzy! Zawsze powtarzam piłkarzom, że zespół musi być skoncentrowany przez cały mecz. W pierwszej połowie byliśmy fantastyczną drużyną, więc trudno wyjaśnić, dlaczego tak inna drużyna wybiegła na drugą część – przyznał.

– To dla nas wszystkich bardzo zły wieczór, który przynosi nam wstyd – dodał. Zaznaczył, że nic nie wskazywało na taki obrót sprawy w Kiszyniowie. – Nie dziwię się piłkarzom, że nie wiedzą, co się wydarzyło, bo ja też nie mam pojęcia, co się wydarzyło. Nie było żadnych przesłanek, że coś takiego stanie się w drugiej połowie. To niemożliwe do wytłumaczenia. Nigdy coś podobnego nie przytrafiło mi się w karierze – zaznaczył Portugalczyk.

Polacy zajmują przedostatnie miejsce w grupie

To jeden z najbardziej wstydliwych wyników reprezentacji Polski w historii, biorąc pod uwagę m.in. lokatę rywala w rankingu FIFA. Biało-czerwoni w trzech meczach grupy E zdobyli zaledwie 3 pkt – w marcu przegrali na wyjeździe z Czechami 1:3 i pokonali u siebie Albanię 1:0. Zajmują przedostatnie miejsce w grupie E, tylko przed Wyspami Owczymi (1 pkt w trzech meczach).

Mołdawia, która w minioną sobotę uległa na wyjeździe Albanii 0:2, zgromadziła w czterech meczach 5 pkt. Prowadzą Czechy (7 pkt w trzech meczach), przed Albanią (6 pkt w trzech meczach).

Mołdawia – Polska 3:2 (0:2).

Bramki: dla Mołdawii – Ion Nicolaescu (48, 79), Vladislav Baboglo (85-głową); dla Polski – Arkadiusz Milik (12), Robert Lewandowski (34).

Sędzia: Filip Glova (Słowacja).

Żółte kartki: Mołdawia – Vladislav Baboglo, Dorian Railean, Oleg Reabciuk, Ion Nicolaescu.

Mołdawia: Dorian Railean – Ioan-Calin Revenco, Artur Craciun, Victor Mudrac, Veaceslav Posmac – Maxim Cojocaru, Vladislav Baboglo, Cristian Dros (46. Nichita Motpan), Vitalie Damascan (46. Virgiliu Postolachi), Oleg Reabciuk – Ion Nicolaescu (85. Serafim Cojocari).

Polska: Wojciech Szczęsny – Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Jakub Kiwior – Przemysław Frankowski (64. Bartosz Bereszyński), Damian Szymański, Piotr Zieliński, Sebastian Szymański (83. Karol Linetty), Nicola Zalewski (64. Jakub Kamiński) – Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik (73. Karol Świderski).

Sędzia: Filip Glova (Słowacja). Widzów ok. 10 tys.

(PAP)

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *