Obyczaje kulinarne. Nuże, nie dajmy się prosić!

Ilustrowany Kurier Codzienny

Pośród nieco ponad dwustu książek kucharskich w mojej domowej biblioteczce najbardziej cenię sobie te przedwojenne, niezrównanej Monatowej czy Ćwierczakiewiczówny, potrafiących pisać o kuchni i jej specjałach w sposób wyszukany i niezrównany. Gdzie tam do tych mistrzyń obecnym wydaniom książek kucharskich, owszem, pełnych apetycznie wyglądających dań na kolorowych zdjęciach. Ale już opis ich przygotowania to banał.

- reklama -

Zdecydowanie najbardziej cenię sobie jednak niepozorną książczynę, którą znam niemal na pamięć. Format a5 zaledwie i stron 260, ale ileż w nich smakowitej treści. Mam tu na myśli rzecz jasna dzieło niezrównane, autorstwa Anthelma Brillat-Savarina, sędziego przed Rewolucją, a także sekretarza sztabu generalnego armii francuskiej w Niemczech. ”Fizjologia smaku, czyli medytacje o gastronomii doskonałej” mógł napisać tylko Francuz, autor wspaniałych gawęd o kuchni i aforyzmów. To on powiedział był niegdyś, że „zwierzęta wypasają się, człowiek je, ale umie jeść tylko człowiek inteligentny”. Polecam poszperać po antykwariatach: jeśli szczęście nam dopisze być może natkniemy się na to cudo, bo nakład z 1973 roku ( 10 tysięcy!) dawno został wyczerpany..

- REKLAMA -

W jednym z rozdziałów zatytułowanym „Sprawdziany gastronomiczne” Brillat-Savarin poddaje swoistemu testowi komentarze, jakie są udziałem ucztujących. Dzieli ich wedle… zarobków i oczywiście dań, jakie zamawiają.

- Advertisement -

I tak oto ktoś średnio zamożny( dochód 5 tysięcy franków w latach przedrewolucyjnych) zamawia spory zraz cielęcy szpikowany słoniną, indyka wiejskiego nadziewanego kasztanami z Lyonu, gołębie z ptaszarni, tłuste i upieczone w sam raz, danie z kwaszonej kapusty utkane kiełbaskami i przybrane wędzonym boczkiem strasburskim.

Jakże taki smakosz odezwie się na widok pełnego stołu? ”Tam do licha, dobrze mi to wygląda, nuże, nie dajmy się prosić”. I rozpoczyna się rozkoszna uczta.

A człowiek z dochodem 30 tysięcy, co oznacza bogactwo? Zamawia taki sztukę drobiu nadzianą perigordzkimi truflami, pasztet sztrasburski w kształcie bastionu, wielki karp reński a la chambrod z bogatym garniturem i przybraniem, przepiórki nadziewane mózgiem na grzankach z masłem bazyliowym, szcczupak rzeczny szpikowany, nadziany w kremie z raków, bażant dojrzały ze szpikowanym czubem, sto szparagów mierzących pół cala każdy w obwodzie, nowalia i sos mięsny, dwa tuziny ortolanów ( małe ptaszki- przyp.Z. Sz.)

I cóż powie po uczcie taki smakosz pierwszej klasy? ” Ach, łaskawy panie, pański kucharz jest niezrównany! Tak jada się tylko u pana!”.

Hm…Postanowiłem spróbować naśladować Mistrza. I takie oto współczesne obrazki gastronomiczne zanotowałem byłem:

Restauracja średniej klasy, ucztujący najwyraźniej z czwartej ligi. Zamawiają schabowego z kapustą i tłuczonymi ziemniakami polanymi sosem spod smażonego kotleta z dodatkiem spieczonej cebulki. Odzywka? “No jak? Bedzie? -Bedzie. Ujdzie”.

Pierwsza liga. Dorodny plaster wołowej polędwicy, duszonej z suszonymi kapeluszami borowików i papryką w trzech kolorach, w ziołach prowansalskich, z dodatkiem kieliszka czerwonego wina wytrawnego. ”Ta polędwica tak cudownie pachnie, sos wyborny, a borowiki bardzo dyskretnie podkreślają smak mięsa. Zamówmyż butelkę schłodzonego chardonnay, może mają tu rocznik 2005?”

A jeśli narobiłem państwu apetytu, to polecam z “Kucharki litewskiej” Wincenty Zawadzkiej przepis z 1854 roku na sztukę mięsa zapiekaną w śmietanie z serem holenderskim. Autorka polecała ją na marcową sobotę. Ciekawostka: w jej książce podaje dania właściwe dla każdego miesiąca, ale i każdego dnia miesiąca!

Rozpuścić łyżkę masła,usmażyć w nim kilka główek porów lub z braku onych cebuli, zmieszać z łyżką sporą mąki i znowu razem podsmażyć, rozbić to pół kwartą śmietany,zagotować, rozbić czterema żółtkami, popieprzyć, posolić, polać tym zgotowane w bulionie zgrabnie pokrajane i ułożone na półmisku mięso i zapiec (15-20 minut). Można tę sztukę mięsa posypać z wierzchu tartym, holenderskim serem i wstawić do pieca dla zrumienienia”. Składniki? ”mięsa wołowego i włoszczyzny jak zwykle (!-przyp. Z. Sz.) , łyżka masła, tyleż mąki, 4 pory, trochę soli, 4 żółtka, półtorej szklanki śmietany, 3 łyżki startego sera”.

Ciekaw jestem, jakiegoż komentarza doczekałoby się to danie współcześnie…

Zygmunt Szych

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *