Cóż zrobić, nie mogłem sobie odmówić murzynka na obiad jako atrakcyjnego dodatku do mielonego. Wiem, wiem, rozmaitej maści poprawni politycznie napadną mnie teraz ,odsądzą od czci i wiary i posądzą niechybnie o kanibalizm i rasizm. Ale czyż mogłem sobie murzynka odmówić, skoro, odpowiednio przyrządzony, duszony na masełku z szalotką i świeżą bazylią, chętnie z dodatkiem pokrajanego w kostkę pomidora, pachnie tak kusząco?
Przyniosłem tego murzynka prosto z lasu przed południem, a już po południu wylądował na talerzu. Polecam tego maślaka pstrego, zwanego powszechnie murzynkiem także z tego powodu, że nie posiada śluzu na kapeluszu, przez co łatwy jest w obróbce. Murzynek duszony jak wyżej smakuje wybornie, więc cóż było robić? Mam go nazwać afroamerykaninem a nie murzynkiem, byle dogodzić tym poprawnym? A tak przy okazji, do poprawnych politycznie oburzonych na mojego murzynka: czy prześliczny, zabawny wierszyk Tuwima o murzynku Bambo jest już zakazany czy nadal go można deklamować, łącznie z passusem o tym, jak ucieka na drzewo przed mlekiem, z obawy, że się wybieli?
Zbliża się oto wielkimi krokami okrągła, czterdziesta (!!!) rocznica znalezienia największego grzyba świata, szmaciaka gałęzistego i uroczystego z tej okazji spotkania Stowarzyszenia Grzybiarzy, połączonego z ucztowaniem. Poczyniłem zatem pewne przygotowania i na próbę podałem kilka gatunków grzybów dla odważnych.
Na pierwszy ogień poszedł muchomor czerwieniejący, bardzo pospolity, smaczny, o smaku łagodnym, ale wymagający cierpliwości. Trzeba go bowiem wygotować w kilku wodach, najlepiej z dodatkiem jarzyn, podsuszyć, a potem panierować jak schabowy. Znakomity, zwłaszcza podany z zielonym groszkiem.
Próbowałem też ozorka dębowego, zwanego grzybem wątrobowym, bo jako żywo przypomina wyglądem wątrobę. Pasożytuje na samym dole dębowych pni, ale aby go popróbować, trzeba trafić na młode owocniki, te stare stają się bardzo twarde i nie nadają do jedzenia. A i młodego osobnika należy solidnie wymoczyć, potem pokroić i poddusić, najlepiej na oliwie z oliwek, pod koniec dodając kilka łyżek kefiru z Mlektaru.
Nie wiem jak komu, ale mnie bardzo dobrze spisuje się na stole pięknoróg lepki, zabawny grzybek o intensywnej żółto- pomarańczowej barwie i wyglądzie koralowca lub niewielkiego krzaczka. Chociaż nie ma szczególnych walorów smakowych, to przecież używam go dla efektu, dekorując potrawy z innych grzybów.
A płomykówka galaretowata, rosnąca w formie rożka o wywiniętym brzegu, przypominająca nieco kształtem ucho? Szukać jej warto pod świerkami i jodłami w wilgotnych i mokrych miejscach. Można ją zjadać na surowo ,z dodatkiem kilku kropli soku z cytryny i tyluż oliwki z oliwek albo zamarynować w klasyczny sposób. Cóż z tego że smakiem ustępuje innym gatunkom? Podaję ją, bo doprawdy, wygląda tak zabawnie, że niezmiennie wywołuje szczery uśmiech na twarzach biesiadników.
Grzybów teraz, zarówno w lasach, zagajnikach jak na łąkach , polach i miedzach -zatrzęsienie. Z tych oryginalnych polecałbym jeszcze gąsówkę fioletowawą, smaczną, choć wymagającą starannej obróbki cieplnej- dłuższego duszenia lub gotowania. Znakomicie sprawuje się jako posiekany drobno dodatek do jajecznego omletu i tak też podam go na uczcie 15 września, przygotowywaną na cześć Największego Grzyba Świata. A relacja- już wkrótce!
Zygmunt Szych