Trochę ryzykuję z tym, nie ukrywam że dość oryginalnym przepisem na zupę – bo któż dziś jada jeszcze podwieczorki? Ten kulinarny obyczaj zanikł, zamarł niemal zupełnie, pewnie z pośpiechu w jakim żyjemy. Zresztą, nie on jeden: w sferze obyczajów też notujemy zmiany, i na przykład nasze zwyczaje wróżb andrzejkowych ( to słynne lanie wosku przez dziurkę od klucza!) wyparte zostało bezmyślnie przez głupawe, obce niegdyś u nas anglosaskie helołyn.
Ale wróćmy do zupy podwieczorkowej. Mimo wszystko namawiałbym usilnie do powrotu do podwieczorków. Warto, zwłaszcza teraz, w dobie epidemii, kiedy tak powinno nam zależeć na wzmocnieniu organizmu: podwieczorek będzie kapitalnie służył jego wzmocnieniu, co jest nie bez znaczenia także z uwagi na wiosenne przesilenie i, co za tym idzie , osłabienie ogólne, jakie zwykle o tej porze wszyscy przechodzimy. A wirus tylko na to czyha…
Zupa podwieczorkowa jest banalnie prosta. Przygotujemy ja na bazie poczciwej, a też przecież zapomnianej maślanki, wzmocnionej śmietanką i mąką.
Do dwóch łyżek stołowych śmietanki dodajemy kopiastą łyżkę mąki poznańskiej i solidnie mieszamy. Wlewamy miksturę do miski z maślanką bacząc, by nie porobiły nam się grudki z tej mąki ze śmietaną. Jeśli je zauważymy, rozgniatamy o brzeg naczynia łyżką. I dopiero wtedy wlewamy maślankę i resztę do garnka. Zagotowujemy, doprawiamy solą i pieprzem, dodając jeszcze kilka ziarenek czarnego pieprzu i liść laurowy. Jeżeli chcemy mieć zupę trochę „na dziko”, co ja zwykle praktykuję, dorzucimy jeszcze ze dwa- trzy owoce jałowca. Polecam też rozdrobniony z solą ząbek czosnku. Pod koniec krótkiego gotowania (wystarczy 5 minut!) wsypujemy łyżeczkę lubczyku, a całość okraszamy posiekaną zieloną pietruszką.
Ale to jeszcze nie koniec. Taka zupa wymaga specjalnego dodatku. Dlatego osobno gotujemy ziemniaki w mundurkach, czyli nie obierane ze skórki. Kiedy przestygną, obieramy je z łupin i krajemy w plasterki, posypując bułką tartą. Mieszamy, potrząsając delikatnie miską z talarkami ziemniaków, żeby bułka równomiernie się po nich rozłożyła. Na patelni rozgrzewamy tłuszcz- może to być smalec lub olej rzepakowy i opiekamy ziemniaki aż się równomiernie zezłocą. Podajemy je w osobnym naczyniu, przegryzając raz po raz zupę z maślanki.
Taki podwieczorek serwujemy w porze kiedy Anglicy obowiązkowo piją swoją herbatę- czyli o godz. siedemnastej. To maślankowe cudo podwieczorkowe wprawi nas w dobry nastrój, a błogostan dodatkowo jeszcze wzmocni w nas poczucie dobrze spełnionego- dla dobra naszego organizmu rzecz jasna- obowiązku.
Wróćmy do podwieczorków! Naprawdę warto, tym bardziej że w dobie wirusa przesiadujemy przecież w domach…
Zygmunt Szych