Luzowanie pandemicznych obostrzeń wciąż nie objęło branży weselnej. Pracownicy związani z organizacją wesel tracą cierpliwość i w kolejnych miastach wychodzą na ulice. Wczoraj (piątek) swoje niezadowolenie demonstrowali w Katowicach.
– Rządzący myślą, że wesele to nadal jest remiza i skrzynka wódki – zżymali się uczestnicy protestu, który został zorganizowany przed katowicką siedzibą Prawa i Sprawiedliwości. Biorący udział w pikiecie przekonywali, że organizacja wesel to sieć naczyń połączonych i ważny element gospodarki. – Model wesel w Polsce znacząco się zmienił przez ostatnie 5 lat. Są to cukiernie, pracownie florystyczne, piękne sale weselne, konferansjerzy, wedding plannerzy odpowiedzialni za organizację wesela za parę młodą; ale najbardziej traci właśnie młoda para, która pełni rolę inwestora tego przyjęcia – wyliczał współorganizator protestu, Karol Chachurski.
– Spełniamy czyjeś marzenia i jeżeli ktoś na to czeka od lat – to chciałby wiedzieć czy je zrealizuje i jeżeli tak, to kiedy. Myślenie o tym, by powiększyć rodzinę zaczynamy od tego, by wejść w związek małżeński. W Polsce stosujemy takie programy jak „500+”. Ale po cóż nam one, jeśli zniechęcamy ludzi, by wchodzi w związek małżeński – zastanawiał się Karol Chmiel z firmy „Mail Audio”, zajmującej się ślubnym designem. Uczestnicy protestu zgodnie wskazywali, że pomoc rządowa nie rekompensuje ponoszonych strat. „Gdy ktoś umiera z głodu to nie pomoże mu szklanka wody” – słyszeliśmy.

Kilkudziesięciu uczestników zakończyło protest w katowickiej siedzibie Prawa i Sprawiedliwości. W tamtejszym biurze, pełniącej dyżur sekretarce przekazali swoje postulaty, czarny bukiet kwiatów (symbolizujący pogrzeb branży weselnej) oraz… tort. Nie mamy informacji, czy ktoś odważył się go skonsumować. Podobne protesty odbywały się także w innych miejscach w kraju – między innymi w Łomży i w Białymstoku. (WD)