Przyroda. Jesienny gość

Ilustrowany Kurier Codzienny

To oczywiście duże uproszczenie przypuszczać, że pod koniec lata i jesienią odlatują ptaki do „ciepłych krajów”, a zostają jedynie te, do których przez cały rok jesteśmy przyzwyczajeni. W gruncie rzeczy ruch w ptasim światki trwa przez okrągły rok: jedne odlatują, ale pojawiają się też u nas te, które odleciały z dalekiej północy. Tak jak np. nasze bociany lecą na przezimowanie do Afryki, tak skandynawskie myszołowy włochate ( skandynawskie, czyli te, które tam- w Finlandii, Norwegii i Szwecji gniazdują i wyprowadzają młode) przylatują do nas, żeby tu, w korzystniejszych niż na mroźnej północy spędzić zimę.

- reklama -

Już teraz w okolicach Tarnowa, zwłaszcza w rejonie rozległych pól i łąk ciągnących się pod górą św. Marcina spotykam myszołowa włochatego, naszego jesienno-zimowego gościa. Ma swoje ulubione, uschnięte drzewo, tkwiące ciągle jeszcze- bo już nie rosnące- w odległości około stu metrów od ulicy Lotniczej, niedaleko obwodnicy. To jego czatownia. Lubi tam przesiadywać, czekając na myszy polne i tak zwane „szczury wodne”, czyli karczowniki ziemno-wodne i norniki, obficie występujące w pobliżu tutejszego rowu melioracyjnego.

- REKLAMA -

Nazwano go „włochatym” w odróżnieniu od myszołowa zwyczajnego, bo ma całkowicie opierzone skoki, podczas gdy u zwyczajnego są one nagie. Takim upierzeniem przypomina orły. A w sposobie polowania podobny jest do innego, dużo mniejszego drapieżnego ptaka pustułki, też łatwej do zaobserwowania w tym samym rejonie. Podobnie jak pustułka, myszołów włochaty lubi stać w powietrzu, bijąc skrzydłami nim przypuści atak na niczego nie spodziewającą się mysz, która nieostrożnie opuści norkę. Włochacz spada wtedy na nią z impetem, dławi szponami, odrywa najpierw głowę którą połyka, a potem zjada resztę. Potrafi dziennie zjeść kilkadziesiąt myszy!

- Advertisement -

U nas zmienił zupełnie jadłospis w porównaniu z tym co jadał na co dzień w swojej ojczystej Skandynawii. Tam odżywiał się głównie lemingami, czasami przekąsił pardwą. Tu zadowala się myszami, nornikami i tymi właśnie szczurami wodnymi. Bywa, że zapoluje na jakąś chorą lub zranioną na polowaniu kuropatwą czy zającem. Nigdy jednak nie próbuje zapolować na te zwierzęta gdy są zdrowe. Nie z litości dla nich bynajmniej, ale z tego powodu, że nie dałby rady ich dopaść.

Bywa, w czasie srogich zim, że myszołów włochaty cierpi głód w naszych stronach. Przed laty, w czasie jednej z takich śnieżnych, srogich zim znalazłem go martwego u zbiegu Lotniczej i Błotnej. Musiał spaść z tutejszego drzewa, kompletnie wyczerpany, bo nie zdołał upolować tyle zdobyczy, by móc spokojnie, bez obaw spędzić noc.

Biedak, przyleciał do nas ze Skandynawii w nadziei, że tu,w najcieplejszym mieście w Polsce znajdzie lepsze warunki do przezimowania, ale znienacka dopadła go tragedia…

Zygmunt Szych

Udostępnij ten artykuł
Leave a Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *