Zapewne brodziec samotny, ptak nieco mniejszy od kosa i związany ściśle ze środowiskiem wodnym w pełni zasługuje na tę nazwę. Nigdy nie widuje się go w stadach , a poza okresem lęgowym, kiedy to niejako „z musu” przebywa w towarzystwie małżonki a potem dzieciaków spotkać można, najzupełniej przypadkowo, jedynie pojedyncze osobniki tego tajemniczego ptaka.
Występuje na terenie całej Małopolski, a w regionie tarnowskim spotkać go można czasami w okolicach stawów w Lasach Wierzchosławickich i tych w dzielnicy Krzyż, a także nad brzegami rowów melioracyjnych w gminie Szczurowa. Doliczono się w Małopolsce ok. 200- 300 par tych ptaków.
Od swoich pobratymców,w tym np. brodźca krwawodziobego i śniadego różni się tym, że gnieździ się na drzewach. Jest przy tym leniuchem, i nie buduje własnego gniazda, zajmuje na lęgi gniazda po drozdach, turkawkach i wronach. Samotniczy żywot tego samotnika bierze się także z obyczaju jakiemu hołduje pani brodźcowa: kiedy tylko młode zejdą lub zostaną zniesione przez matkę z wysokiego drzewa i skryją się w trawie, pozostawia ona rodzinę i natychmiast udaje się na wędrówkę. Samotnie, rzecz jasna… Odtąd nie całkiem jeszcze dorosłymi pisklętami zajmować się musi wyłącznie ojciec.
Brodźca samotnego wypatrzeć trudno, łatwiej go rozpoznać kiedy w locie tokowym samiec odzywa się nadzwyczaj miłym, melodyjnym i czystym głosem. Kiedy widzimy niedużego ptaka biegającego po gałęziach albo zataczającego w powietrzu koła nad koronami wysokich drzew, możemy być pewni, że ujrzeliśmy tego właśnie samotnika.
Brodźce samotne zimują nad Morzem Śródziemnym, choć w Małopolsce nierzadkie są przypadki pozostawania u nas na zimę. Te, które odlatują, wracają do nas w marcu i kwietniu, a odlatują w tych właśnie dniach, pod koniec września i w pierwszych dniach października.
Znane są ze swoistej ekwilibrystyki w poruszaniu się po gałęziach, czego nie potrafi żaden z ich bliskich krewnych. Na widok człowieka samotniki siadają na drzewach i biegają wśród co grubszych gałęzi, posługując się, jak sójka, ostrzegawczymi głosami.
Zygmunt Szych