Ad image

Utknęła w zaspie i zmarła z wychłodzenia, choć szukała jej rodzina i policja

Grzegorz Skowron
Fot. małopolska policja

Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci 60-letniej kobiety, której ciało znaleziono w ostatnią sobotę w Krakowie. Wstępne wyniki sekcji zwłok pokazują, że krakowianka zmarła z wychłodzenia. W piątek kobieta wysiadła z autobusu, myślała, że złamała nogę, a potem utknęła w zaspie. Wielokrotnie kontaktowali się z nią członkowie rodziny, w nocy z piątku na sobotę przestała odbierać telefony, a w sobotę wczesnym popołudniem znaleziono ją martwą.

- reklama -

Coraz więcej wiemy o okolicznościach tej tragedii. Kobieta skończyła pracę w piątek, przed godz. 15. Miała pojechać autobusem z targowiska Tomex do domu, ale tam nie dotarła. Ok. godz. 17.40 zadzwonił do niej mąż, kobieta poinformowała go, że ma złamaną nogę i nie może się wydostać z zaspy. Nie potrafiła jednak powiedzieć, gdzie się znajduje.

- REKLAMA -

Rodzina wszczęła alarm, powiadomiła służby i sama szukała kobiety. Poszukiwania trwały do sobotniego poranka, ale nie przyniosły rezultatu. Kobiety szukano bowiem między placem targowym a domem. Dopiero w sobotę rano policja otrzymała nagrania monitoringu z miejskiego autobusu i okazało się, że 62-latka dojechała aż do Kocmyrzowa, kilka kilometrów dalej niż mieszkała. Tam zgubiła drogę i poszła przez niezabudowane pola aż do momentu, gdy utknęła w zaspie i nie mogła się z niej wydostać. Sekcja zwłok wykazała, że nie doszło do złamania nogi, ale też jako przyczynę śmierci wskazała wychłodzenie organizmu.

- Advertisement -

„Fakt” publikuje relację zrozpaczonego męża. – Byliśmy w 11 miejscach, bo niby sygnał z telefonu miał być namierzany w tych punktach. Tam i z powrotem kręciliśmy się po głównej drodze między targowiskiem a naszym domem. Od godz. 18 do godz. 6 rano siedziałem z tyłu samochodu, nie mogłem zadzwonić do żony. Kazali mi telefon położyć na siedzeniu. Byłem podejrzewany, że jestem zabójcą i babę wywiozłem w las. Pilnowali mnie, widziałem, że ona ciągle do mnie dzwoni. 0:15, 0:28, co 15 minut dzwoniła do mnie – relacjonował mąż kobiety. – Te wszystkie służby nie dały jej szans. Mówiła przez telefon. Błagała, pytała: „Dlaczego nie chcecie mnie uratować, ja tu zamarznę”. Mam żal do nich, ona umierała, a oni nie potrafili zlokalizować jej telefonu. Kręcili się w kółko. Płacimy podatki w tym kraju i co z tego mamy? – żalił się mężczyzna.

„Super Express” z kolei publikuje rozmowę z synem kobiety. – Mama miała nowy telefon z dostępem do Internetu i lokalizacją, który sam jej kupiłem. Od momentu zaginięcia rozmawiałem z nią 17 razy. Ostatnie połączenie jest siedemnaście minut po północy – powiedział „Super Expressowi” syn 62-latki. Po godz. 2 w nocy kobieta już nie odbierała połączeń…

W sobotę, wczesnym popołudniem jej ciało znaleziono kilkaset metrów od drogi.

(AI GEG)

Share This Article
2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *