Ze Starej Szafy. Mistyczna podróż z Panem Kowalówką. Bielawski opowiada, Szych spisuje

IKC
IKC

– Więc powiadasz, że podróżowałeś z Panem Kowalówką? – Podróżowałem! Tak, to dobre słowo. Bo to nie była zwykła jazda taksówką z dworca do domu. To była podróż!

- reklama -

– Na czymże ona polegała? Przecież korzystanie z taksówki to normalna, banalna sprawa. Zamawiasz kurs, dojeżdżasz do celu. Płacisz.

- REKLAMA -

– Otóż nie. Nie z Panem Kowalówką. To był Ktoś. Z nim się nie jechało do domu, z nim odbywało się podróż. Potrafił opowiadać po drodze o różnościach, był nie tylko taksiarzem, ale i przewodnikiem po ukochanym mieście. Wszechwiedzącym. ”Ooo, tu, uważasz pan, mieszkał taki adwokat. Miał on kochankę, i ona kiedyś wystąpiła do sądu przeciwko niemu. Musiał sam się bronić, ale przegrał. A przecież miał sławę, dobry był. Woziłem go do sądu”. Albo: ” ta ulica za mojej młodości wyglądała całkiem inaczej. Teraz ją nazwali Komuny Paryskiej. Przyjezdnych poznaję po tym, że zamawiają kurs na Komuny, a ja ich poprawiam: szanowny pan ma na myśli pewnie Urszulańską? Kiedyś trafiłem na jakiegoś sekretarza PZPR. Strasznie był oburzony , pieklił się, że nie znam współczesnych nazw ulic. ”Ja z wami zrobię porządek, towarzyszu taksówkarzu- groził”. Takimi opowieściami raczył mnie Pan Kowalówka. Jego taksówka nosiła numer boczny 44. Też w jakimś sensie mistyczny. Toć już Mickiewicz pisał: ”a numer jego czterdzieści i cztery”. Czasami mam wrażenie, że miał na myśli Pana Kowalówkę naszego kochanego…

- Advertisement -

– Pamiętam go. Był pod koniec lat 70-tych minionego stulecia najstarszym w Tarnowie taksówkarzem. Robiłem z nim wywiad do Dziennika Polskiego…

– …I idę o zakład, że opowiadał ci w tym wywiadzie o fiakrach. Konnych dorożkach.

– W rzeczy samej. Opowiadał.

– Mnie też. Jedyny, który był świadkiem jak zmieniała się epoka. Przed dworcem PKP stały jeszcze w najlepsze dorożki konne. To była końcówka lat 50-tych i początek 60-tych. Ale już pojawiały się pierwsze taksówki. Takie z namalowaną kratką wokół karoserii, podświetlanych napisów „taxi” jeszcze wtedy nie było. Pan Kowalówka był tu jednym z pierwszych taksówkarzy. Jeździł garbatą „warszawą” i poczuł na własnej skórze, a raczej na oponach swojej ” warszawy”, co znaczy włazić w paradę fiakrom.

– Nie inaczej. Znam to od niego w szczegółach. Fiakrzy nie mogli pogodzić się z konkurencją, robili co mogli, żeby tych pierwszych taksówkarzy zniechęcić .Dobrą metodą było nocne podrzucanie gwoździ pod koła. Bywało, że taksiarz zabierał klienta, a tu- trach, trach! – i wszystkie cztery koła łapały gumę. Fiakrzy mieli uciechę z tego. No i klient przychodził do nich.

– Ale i tak przepadli.

– Musieli. Oni już czuli, że ich świat odchodzi. To było tak , jak, z całym szacunkiem dla proporcji ,rewolucja przemysłowa w Anglii. Wynalazek maszyn parowych powodował, że robotnicy tracili pracę, bo zastępowały ich te maszyny. Więc je psuli w odruchu buntu. Z fiakrami było tak samo. Ale polegli. Ludzie woleli taksówki: było przytulnie , deszcz im nie padał na głowy i szybko do domu z dworca. Luksus, którego fiakier nie mógł zaoferować. Kursów było coraz mniej , ostatecznie skapitulowali. Konie sprzedali do rzeźni. Jeszcze gdzieniegdzie trzymali w obejściu dorożki.

– A teraz? Co teraz słychać w taksówkarstwie?

– Szaro. Nie ma takich osobowości jak niegdyś Pan Kowalówka. Rozmowa o pogodzie. „Ależ gorąco dzisiaj”- to w lipcu. ”Zimno dzisiaj”- to w styczniu. I tyle. Żadnego życia, nic o tym co w mieście słychać. Zresztą, wszędzie panuje bylejakość. „Erzatz, cholera, nie życie” , jak kiedyś śpiewano. Produkt zastępczy.W waszej dziennikarskiej branży też. Oglądam kiedyś fotorelację z jakichś dożynek. Siedemdziesiąt zdjęć. Na pięciu pokazali, jak wójt całuje chleb. Potem jak przemawia. On i inni notable. A gdzie dożynki, barwne korowody, obyczaje? Co po latach ludzie wiedzieć będą o dzisiejszych dożynkach? Że przemawiali na nich gminni notable? Kiedyś Staszek Potępa napisał piękna książeczkę, co i raz wznawianą.”Fiakrem po Tarnowie”. Napisał ją na podstawie barwnych relacji tamtejszej prasy, tej z lat zaborów i międzywojnia. O tym, jak żyli ludzie, jakie mieli troski, z jakiego powodu się kłócili, jak dawali sobie radę z codziennością tamtejszą. Gdyby po latach ktoś chciał napisać na podstawie dzisiejszych mediów o naszym życiu codziennym to co znajdzie w gazetach? Tu wójt przemawia, tam przecina wstęgę, a tu dekoruje kogoś. Oficjalne, nadęte życie bez życia. I nikt już nie opowiada tak, jak kiedyś Pan Kowalówka, taksówkarz numer boczny 44…

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *