Ze Starej Szafy. Nieprawdopodobny incydent przy otwarciu piekarni. Szych opowiada, Bielawski spisuje

IKC
IKC

– To co, pogrzebiemy jeszcze trochę w Starej Szafie tuchowskiej?

- reklama -

Ależ z rozkoszą. Ilekroć staczałem się moim toczydełkiem, jak nazywałem małego fiata, z Zabłędzy w kierunku miasteczka, czułem jakbym wjeżdżał do Księgi, w której wszystko się może wydarzyć. I na ogół tak było. Zaproszono mnie kiedyś, jeszcze w latach 70-tych minionego stulecia, do uroczystego otwarcia piekarni. Czyż mogłem przypuszczać, że to banalne wydarzenie mieć będzie swoją nieprawdopodobną dramaturgię?

- REKLAMA -

– A miało?

- Advertisement -

– Oczywiście. Major Dudek, jak nieodmiennie nazywaliśmy wieloletniego naczelnika miasta i gminy Tuchów, nadawał iście bizantyjski styl najzwyklejszemu nawet zdarzeniu w miasteczku. Nie inaczej było z tym otwarciem…

– Na czym on polegał ów styl?

– Scenariusz zdarzenia obmyślił major osobiście. Na placu przed piekarnią miał się zgromadzić miejscowy lud, za którym posadowiono orkiestrę strażacką pod batutą szefa jednostki Józefa Piątka. Miał on utrzymywać kontakt wzrokowy z Dudkiem. Kiedy major po krótkiej przemowie miał w teatralnym geście poprawiać włosy, był to sygnał dla Piątka, że orkiestra ma zacząć grać…

– Interesujące! A ten lud?

– Lud miał wyczekiwać na zakończenie przemowy i pojawienie się na rampie gdzie stali gminni dostojnicy- naczelnik, komendant milicji i 1 sekretarz- piekarzy. Mieli oni pobrać na oczach społeczeństwa chlebowe zaczyny z z dzież, zniknąć z nimi na zapleczu, a kiedy już grała orkiestra, mieli pojawić się ponownie z ciepłym jeszcze chlebem i rozdawać go ludowi.

– Piękny scenariusz!

– Owszem piękny. Symboliczny: oto władza karmi chlebem naszym powszednim swój lud. Ale, jak to bywa w życiu, nie wszystko potoczyło się po myśli majora Dudka.

– Cóż zatem zakłóciło ceremoniał?

– Zbieg niezwykłych okoliczności. Otóż wymieniona tu trójca dostojników spożyła nieco napojów wyskokowych dla dodania sobie odwagi przed masową imprezą. 1 sekretarz nie miał wtedy dobrego dnia. Wprost przeciwnie. Chwiał się nieco na nogach, stojąc przed posadowionymi na rampie kadziami z zaczynem.

– Ooo…

– Tak. I wtedy nastąpiła znienacka katastrofa! Major chciał rozpocząć mowę od inwokacji: ”Społeczeństwo Tuchowa, otwieramy oto…”. Ale nie dokończył. Bo mówiąc o otwarciu, szeroko rozrzucił ramiona przed siebie i kantem dłoni uderzył w grdykę 1 sekretarza. Ten , już i bez tego chwiejny, zachwiał się od uderzenia jeszcze bardziej. Podcięło mu nogi i wpadł głową do kadzi z zaczynem. Major odwrócił się w tym kierunku i ku swemu przerażeniu zobaczył jedynie nogi 1 sekretarza. Reszta ciała dostojnika zanurzona była w zacznie chlebowym.|- Rany boskie, jezusie maryjo! – wykrzyknął major mimo że był niewierzący i do kościoła nie uczęszczał. Złapał się z przerażenia za głowę, a gest ten nie uszedł uwadze strażakowi Piątkowi, który z oddali nie widział co się wydarzyło na rampie. Zrozumiał, że to sygnał do rozpoczęcia grania wojskowych marszów. I tak też się stało.

– Ostatecznie sekretarza wydobyto z kadzi z zaczynem, po chwili piekarze wynieśli ludowi bochny chleba, sekretarza cucono wewnątrz piekarni. Wszystko zatem mimo żałosnego początku miało swój szczęśliwy finał…

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *