Obyczaje kulinarne. Tak, tak – o tej porze tylko z farszem!

Ilustrowany Kurier Codzienny

A cóż ja na to, Szanowni Smakosze poradzę, że o tej porze najbardziej smakuje mi na podwieczorek młoda, jędrna kapusta, faszerowana ugotowanym na twardo jajkiem,wymieszanym ze świeżym chrzanem? Danie to, ostrzegam raptusów, wymagać będzie wyjątkowej delikatności…

- reklama -
Ad image

Chociaż początkowo wszystko przebiegać będzie bez specjalnych zakłóceń i ceregieli. Ot, krajemy główkę kapusty na cztery mniej więcej równe kawałki i gotujemy na wolnym ogniu jakieś pół godziny. Woda musi być dobrze ale i nie za mocno posolona: polecam sól ziołową ze szczyptą lubczyku, łyżką posiekanej pietruszki i koperkiem.

- REKLAMA -

Odsączamy ją solidnie bacząc by nam się listki nie rozleciały, bo całe to misterne danie licho weźmie. Z jajkiem pójdzie nam łatwiutko, wystarczy je drobno posiekać i wymieszać z chrzanem. Ale teraz dopiero zaczyna się cała ta delikatność i misterium. Otóż musimy tym jajecznym farszem tak wysmarować listki kapusty, żeby nam się całość nie rozleciała. Można użyć delikatnych nici, ale to trudna zabawa i może nam wszystko popsuć.

- Advertisement -

Tak nafaszerowaną kapustę delikatnie wkładamy do rondelka z rozpuszczonym w nim klarowanym masłem. Kiedy się już na dobre roztopi, polewamy naszą kapustę czymś w rodzaju zasmażki, czyli roztopionym masłem z dodatkiem bułki tartej. Kto lubi, a ja lubię, doda jeszcze drobno pokrajanego w plasterki czosnku i to wszystko poddusi z pięć minut.

No i gotowe? Niezupełnie. Gościłem niedawno wśród ludzi, którzy w czerwcu zajadają się takimi specjałami, ale poradzili mi, żeby dodać do tej faszerowanej kapusty coś chrupiącego. I dobrze zrobili, bo chodziło o dostępne teraz na każdej łące liście babki lancetowatej, maczanej w cieście naleśnikowym i rzucanej na rozgrzany tłuszcz.

I wtedy z jednej strony mamy ten miękki, kapuściany farsz, z drugiej zaś chrupiący konkret. A wszystko takie czerwcowe, takie wczesnoletnie, że nic, tylko palce lizać…

Ale na tym nie koniec, bo kiedy skończyłem pisać ten felieton i wysłałem go do redakcji, dostałem telefon od Tomasza Jamrozika, naczelnego naszego portalu:

– No dobrze, Zygmunt, a co z winem? Jakie wino polecimy?

No jak to jakie: białe, wytrawne, schłodzone solidnie, bo upały… No i przede wszystkim z naszych, podgórskich winnic.

Zygmunt Szych

Udostępnij ten artykuł
Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *