Kiedy słyszymy, że za kimś wystawiono list gończy, od razu mamy skojarzenia, że poszukiwania dotyczą groźnego przestępcy – mordercy, gwałciciela, narkotykowego dilera. Owszem takie osoby także są ścigane, ale niektórzy „bohaterowie” listów gończych nawet nie wiedzą, że zastosowano wobec nich taki środek prawnych restrykcji. A zdjęcie i dane personalne idą w świat…
Przykładów można mnożyć. Małopolska policja właśnie poinformowała o dwóch takich przypadkach. 26-letni krakowianin poszukiwany jest na podstawie listu gończego wydanego przez Sąd Rejonowy dla Krakowa – Śródmieścia w Krakowie do odbycia… 6 dni zastępczej kary. Co przeskrobał ścigany? Ma na sumienie wykroczenie drogowe. Sama policja przyznaje, że może uniknąć zamknięcia w areszcie, jeśli zapłaci grzywnę. Drugi poszukiwany listem gończym – 46-latek z Krakowa – powinien odsiedzieć za kratkami aż… 4 dni. Dopuścił się strasznej rzeczy – zanieczyszczenia miejsca publicznego. On też uniknie aresztu, jeśli zapłaci grzywnę.
Z tych przykładów nie należy się śmiać. List gończy może być wystawiony za kimś, kto nawet nie zdaje sobie sprawy, że szuka go sąd, policja czy prokuratura. Przekonał się o tym kilka tygodni młody mieszkaniec Krakowa. Jakiś czas temu uczestniczył w manifestacji, policja chciała go ukarać mandatem, ale protestujący go nie przyjął, został więc spisany przez mundurowych. Niedawno znajomi pokazali mu wystawiony za nim list gończy. Okazało się, że wezwania do sądu poszły na adres poznański młodego mężczyzny, a ponieważ nikt ich nie odbierał. są zaocznie nałożył grzywnę na uczestnika protestu. Grzywna nie została zapłacona, bo ukarany nawet o nie wiedział, że coś takiego wobec niego zasądzono. Dowiedział się dopiero z… listu gończego. Zapłacił (200 złotych) i w ten sposób uniknął 4-dniowego aresztu. Pikanterii temu przypadkowi dodaje fakt, że poszukiwany bardzo groźny uczestnik protestu ścigany przez cały aparat państwowy mieszka w sąsiedztwie policyjnego komisariatu i codziennie obok niego przechodzi.
Można oczywiście te przykłady potraktować jako ciekawostkę. Tak będzie, dopóki sprawa nie będzie dotyczyć nas samych. A możemy się o tym dowiedzieć np. podczas kontroli na lotnisku, kiedy wyluzowani ruszamy na wakacje. Zamiast udanego początku urlopu, może dojść do zatrzymania poszukiwanego listem gończym, będziemy mieli nieprzyjemną sytuację, z której trzeba się będzie tłumaczyć. Nawet jak się uda wszystko szybko wyjaśnić, to zostaniemy z piętnem ściganego listem gończym.
Grzegorz Skowron, Agencja Informacyjna GEG