Nie będzie współpracy radnego Gibały i prezydenta Miszalskiego. Bo nie może jej być

Grzegorz Skowron
Łukasz Gibała (fot. IKC) i Aleksander Miszalski (fot. FB)

Zaraz po zakończeniu drugiej tury wyborów zarówno Aleksander Miszalski, który będzie prezydentem Krakowa, jak i Łukasz Gibała, który będzie radnym, zapewniali o woli współpracy ze sobą. Tylko naiwni mogli uwierzyć, że taka współpraca jest możliwa. Nie będzie jej, bo ona byłaby korzystna tylko dla prezydenta – nie dla radnego, który za pięć lat chyba jeszcze raz stanie do walki o prezydenturę w Krakowie.

- reklama -

I nie ma się co obrażać na to, że nie będzie współpracy na linii prezydent Aleksander Miszalski – radny Łukasz Gibała. A sugerowanie, że byłoby to z korzyścią dla dobra miasta, tego nie zmieni. Jedyną korzyścią dla miasta będzie to, że radny Gibała będzie patrzył na ręce prezydentowi Miszalskiemu.

- REKLAMA -

Gibała musi być w kontrze

- Advertisement -

Łukasz Gibała musi być w kontrze do prezydenta Aleksandra Miszalskiego, jeśli wciąż myśli o tym, by prezydentem kiedyś zostać. Gdyby doszło do współpracy obu panów, prezydent Miszalski mógłby pokazać, że prezydent Gibała jest niepotrzebny, bo większość jego postulatów udało się zrealizować.

Osobną sprawą jest to, w jaki sposób Łukasz Gibała będzie to robił. Już samo stwierdzenie, że nie pogratuluje nowemu prezydentowi, dowodzi, że konfrontacja będzie raczej radykalna. Warto pamiętać, że w ostatnich latach Łukasz Gibała zmienił strategię krytyki rządów prezydenta Jacka Majchrowskiego. On sam kreował się na statecznego pana, ostrą krytykę urzędującego prezydenta pozostawił swoim harcownikom. Czy ten sposób działania utrzyma przez następne pięć lat? Może trzeba będzie to zmienić, skoro nie przyniosło to efektu w postaci wygranej. Wystarczyło do zakończenia prezydentury Jacka Majchrowskiego, ale nie do przyjęcia po nim władzy.

Miszalski musi uważać

Z drugiej strony prezydent Aleksander Miszalski będzie prze całą kadencje przekonywał, że jest gotowy do współpracy z radnym Łukaszem Gibałą i jego zapleczem. Co jakiś czas będzie pokazywał, że realizuje jego postulaty Gibały, co nie będzie wcale takie trudne, bo w programach wyborczych Miszalskiego i Gibały jest wiele punktów wspólnych.

Gdyby Miszalski chciał całkowicie spacyfikować Gibałę, mógłby mu zaproponować stanowisko wiceprezydenta. To oczywiście absurdalny pomysł, bo wiadomo, że Łukasz Gibała na pewno by się na to nie zgodził, a sama propozycja miałaby na celu tylko pokazanie, że radny Gibała nie chce zmieniać miasta i realizować swojego programu.

Nie jest jednak, że prezydent Miszalski może być pewny, że za pięć lat stanie do walki o reelekcję w roli faworyta. Musi unikać błędów, choć przy obsadzaniu stanowisk w spółkach czy urzędzie. Za każdą nominację dla polityka PO, PSL czy Lewicy będzie niemiłosiernie piętnowany przez radnego Gibałę i jego zaplecze.

Jednak nie to będzie decydować o szansach na reelekcję. Prezydent Miszalski będzie musiał udowodnić, że jest w stanie ściągać pieniądze z zewnątrz – z budżetu państwa i unijnych funduszy. Zwłaszcza na metro. Jeśli prezydent Miszalski nie wbije łopaty na placu budowy metra, za pięć lat może się pakować.

A gdybym miał się zakładać, nie wiem, czy postawiłbym duże pieniądze na to, że w Krakowie metro powstanie.

Grzegorz Skowron (Agencja Informacyjna GEG)

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *