Prezydent Krakowa komentuje wyniki wyborów – o szklanym suficie, zachwianej karierze i winie Jacka Majchrowskiego

Grzegorz Skowron
Fot. IKC, FB, MUW

Do wyników wyborów w Krakowie odniósł się odchodzący prezydent miasta Jacek Majchrowski. Przyznał, że znakomity wynik Aleksandra Miszalskiego to niespodzianka, tak samo jak lepszy niż się zapowiadało wynik Łukasza Kmity. Stwierdził, że Łukasz Gibała ma nad sobą szklany sufit, a kiepski wynik Rafała Komarewicza może zachwiać jego polityczna karierą.

- reklama -

Przytaczamy pełna treść komentarza zamieszczonego na Facebooku Jacka Majchrowskiego:

- REKLAMA -

„Od rana wszyscy pytają, czy wynik wyborów był dla mnie zaskoczeniem. Przede wszystkim to pokazuje, jak potrafimy się zasugerować zamawianymi przez polityków sondażami. Łukasz Gibała nie pierwszy raz zrobił sam siebie liderem sondaży, ponieważ zaczął takie wyniki rozpowszechniać na długo przed rozpoczęciem kampanii wyborczej. Efekt był taki, że przede wszystkim media zaczęły go pokazywać w roli lidera, wielu krakowian w to uwierzyło i nikt tej pozycji nie podważał, co stało się trochę samospełniającą się przepowiednią w kolejnych sondażach.

- Advertisement -

Zawsze powtarzałem jednak, że prawdziwą miarą poparcia jest nie deklaracja, tylko krzyżyk na karcie do głosowania, bo ludzie często przed ankieterami ukrywają swoje prawdziwe poglądy. Dlatego jedną niespodzianką – dla mnie również – jest to, że Aleksander Miszalski zdecydowanie wyprzedził Łukasza Gibałę, czego nie pokazał żaden sondaż, a drugą, że Łukasz Kmita ma w rzeczywistości znacznie wyższy wynik niż wynikało to z sondażu exit pool.

Z tego, co zobaczyliśmy po pierwszej turze wydaje mi się, że Łukasz Gibała ma nad sobą szklany sufit, bo krakowianie, jak wielokrotnie pokazali, nie akceptują stylu uprawiania polityki, który jest oparty na populizmie, krytyce, braku szacunku do kontrkandydatów, szukaniu wrogów, tropieniu spisków i na agresji, którą było słychać w jego wystąpieniu tuż po ogłoszeniu wyników.

Wysoki wynik Aleksandra Miszalskiego to w dużej mierze zasługa wysokiego poparcia dla Koalicji Obywatelskiej, które nadal utrzymuje się po wyborach parlamentarnych i premia za zapowiedź współpracy z różnymi środowiskami, niekoniecznie związanymi z partiami politycznymi. Na drugim biegunie mamy Rafała Komarewicza, który wbrew wszelkiej logice postanowił grać solo jako Polska 2050 Szymona Hołowni, odrzucał wszystkie propozycje współpracy i poniósł bardzo dotkliwą klęskę, która przekreśliła jego ugrupowanie nie tylko w radzie miasta, ale może też zachwiać jego rozpoczynającą się właśnie karierą w Warszawie.

Andrzej Kulig wystartował pozbawiony takiego wsparcia jak dwaj kandydaci, którzy przeszli do II tury, czyli nie miał ani zaplecza silnej partii politycznej ze swoimi działaczami i pieniędzmi, ani nie miał pieniędzy Łukasza Gibały, który kampanię wyborczą prowadzi bez przerwy od kilkunastu lat. Prowadził bardzo merytoryczną kampanię, udowadniając, że doskonale zna miasto, stoi za nim doświadczenie i może pokazać efekty swojej pracy dla Krakowa. Na debatach merytorycznie deklasował konkurencję. Wszyscy zdajemy sobie jednak sprawę, że wybory to bardziej emocje niż rozum. Często zresztą przychodzi nam potem tego gorzko żałować.

Mam nadzieję, że jako społeczeństwo nauczymy się w końcu odróżniać wybory parlamentarne, w których wybieramy bliskie naszemu sercu partie polityczne, od wyborów samorządowych, gdzie powinniśmy patrzeć jedynie na dokonania kandydatów.

Chcę wierzyć, że Kraków będzie w dobrych rękach. Wszystko wskazuje na to, że KO będzie miała większość w radzie miasta. To ogromna odpowiedzialność i wyzwanie, bo wszystkie porażki zostaną w kolejnych wyborach dotkliwie wykorzystane i podwójnie policzone przez konkurencję. Do tej pory zawsze można było odpowiedzieć, że „wszystko jest winą Jacka Majchrowskiego”.

(AI GEG)

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *