Gdyby zechciał ktoś pofatygować się na brzeg Dunajca w Ostrowiu koło Tarnowa to z pewnością natknie się tam na czaple- maruderki. To ostatnie takie wielkie ptaki, jak kawałek minionego lata.
Siedzą na łachach pośród kamieni i z daleka wygląda to tak, jakby spały. Tymczasem są czujne: wystarczy drobne zamieszanie w wodzie, by wyciągnęły ostry dziób i rzuciły się nas zdobycz. Jednym ruchem harpuna czyli czaplego dzioba nadziewają zdobycz, podnoszą czapli łeb do góry i połykają jaki ś rybi drobiazg. A zaraz potem znowu „zasypiają”. czekając aż znowu podpłynie im jakiś smakołyk.
Licho wie, dlaczego nie odleciały na południe, kiedy była pora odlotów. Być może są już za stare na daleką wędrówkę, albo może uznały swoim ptasim zmysłem, że zima będzie łagodna i da się ją tu przeczekać.
Znana są przecież przypadki, że nawet ciepłolubne kormorany czarne zostają w naszych stronach, bywa że niektórym bocianom nie chce się lecieć do Afryki, i to niekoniecznie z powodu choroby .W 2005 roku, w wyjątkowo ciepłą zimę (w grudniu tamtego roku zakwitał mniszek lekarski, zwany popularnie mleczem), zimowały nad Dunajcem i na stawach w Lasach Wierzchosławickich stada czapli siwych.
Te które spotykam teraz nad Dunajcem zapewne odlecą w cieplejsze strony kiedy przyjdzie mróz. Powód będzie prozaiczny: zamarznie woda, i drobne rybki ukryją się gdzieś w zaroślach i nie będzie co jeść.
Zygmunt Szych