Przyroda. Grzywacze podbijają miasto

Ilustrowany Kurier Codzienny

Każdego wieczoru, stale o tej samej porze i w tym samym miejscu, ba!- na tej samej gałęzi nawet obserwuje grzywacza, największego z naszych dzikich gołębi. Rzecz ma miejsce przy ulicy Wojska Polskiego w Tarnowie,wśród grupy drzew, okalających od północnego wschodu „słynny” stawik, a raczej smętne po nim resztki.

- reklama -
Ad image

Gołąb przylatuje tu punktualnie o godz. 19. Zasiada na wybranym drzewie orzecha włoskiego i stale tej samej gałęzi. Prawdopodobnie wrócił z jakiegoś odległego wodopoju, bo resztki wody w szuwarach już dawno wyschły. Nic dziwnego, skoro od kilkudziesięciu lat to kurczące się oczko wodne nie było odmulane. Siedzi wysoko i bacznie lustruje okolicę, jakby spodziewając się, że od strony łąki nadleci wkrótce jego wyśniona wybranka. Żeby jej w tym pomóc, rozpoczyna gardłowe gruchanie. Jeśli nadleci narzeczona i śpiew godowy grzywacza uzna za interesujący, pewnie na tym właśnie drzewie zbudują liche gniazdo, złożone z bezładnie ułożonych gałązek i patyków.

- REKLAMA -

Ale partnerka nie nadlatuje i trwa to oczekiwanie na nią już od dobrego tygodnia. Zniecierpliwiony grzywacz opuszcza swoją czatownię, sfruwa na zaschnięte dno stawiku i objada się pączkami krzewów, potem jeszcze przespaceruje się po miejscach gdzie wysypano nasiona traw, zręcznie je wyłuskując z ziemi. Z całą pewnością trawa tu nie wzejdzie, przynajmniej nie w tym sezonie. Tym bardziej, że zlatują tu przed zmrokiem jeszcze inni amatorzy nasion: gawrony, kawki, szpaki, sierpówki.

- Advertisement -

Obecność tu dzikiego gołębia jest niezmiernie ciekawym przykładem na to, jak te ptaki, wcześniej kojarzone niemal wyłącznie z lasami, zdobywają osiedla. Kilka sezonów wcześniej, już w samym centrum osiedla obserwowałem jak gołębie grzywacze próbowały zamieszkać na wierzbie, budując gniazdo w rozwidleniu tego drzewa. Ale zrezygnowały, kiedy osiedlowe koty dostrzegły apetycznie wyglądającą parę i usiłowały wdrapywać się na drzewo. Po takim nękaniu ptaki ostatecznie zrezygnowały z obranego siedliska. I może dobrze, bo ostatecznie silna wichura powaliła drzewo. Gdyby w gnieździe były już młode, zapewne zginęłyby w takim wypadku.

Od tamtej chwili grzywacze widywałem tu niemal codziennie. Przeniosły się do pobliskiego dzikiego sadu jabłoniowego, gdzie nocują, choć kilka z nich wybrało na nocleg a nawet gniazdo jakiś zakamarek pod Banią, słynnym zbiornikiem retencyjnym.

To zdobywanie miasta przez dzikie ptaki, żyjące dotąd w lasach albo na ich obrzeżach nie dotyczy jedynie grzywaczy. Przed kilkoma laty osiedle Legionów w Tarnowie usiłowały zdobyć sójki. Sromotnie jednak przegrały ze srokami, które mieszkały tu „od zawsze” i najwyraźniej rościły sobie jakieś pretensje do ich terytorium. Ostatecznie sójki musiały je opuścić, bo od kilku lat już ich nie widuję, natomiast wysoko na brzozie pośrodku osiedla „rozsiadła się „para srok, budując kuliste gniazdo. Jeszcze w tym sezonie przybędzie nam kilka małych sroczą.t.

Tekst i fot. Zygmunt Szych

Udostępnij ten artykuł
Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *