„Wiem, że mam co poprawić” – przyznała Iga Świątek po wygranej z Rosjanką Kamillą Rachimową 6:4, 7:6 (8-6) w pierwszej rundzie wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. Hubert Hurkacz w 1. rundzie pokonał w trzech setach Kazacha Timofieja Skatowa 6:3, 7:6 (7-4), 7:6 (7-3), pomógł mu w tym świetnie funkcjonujący serwis. Rozstawiony z numerem 7. Polak musi przełamać klątwę drugiej rundy, której nigdy w Nowym Jorku nie przebrnął.
US Open – Świątek: mam co poprawić
„Wiem, że mam co poprawić” – przyznała Iga Świątek po wygranej z Rosjanką Kamillą Rachimową 6:4, 7:6 (8-6) w pierwszej rundzie wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. „Przede wszystkim chciałabym utrzymać stabilny poziom w kolejnych meczach” – dodała liderka rankingu tenisistek. Świątek, która na Flushing Meadows triumfowała w 2022 roku, zaczęła tegoroczną imprezę od zwycięstwa, ale jej mecz ze 104. na liście WTA rywalką nie był spacerkiem.
Przywilejem światowej „jedynki” w tenisie jest, że nie musi rozpoczynać walki o wielkoszlemowe laury gdzieś na bocznych kortach. We wtorek skorzystała z tego Polka, która od razu miała okazję zapoznać się z Arthur Ashe Stadium, czyli główną areną Billy Jean King National Tennis Center.
Świątek wystartowała jak na mistrzynię przystało i po kwadransie miała na koncie dwa przełamania oraz prowadzenie 4:0. Ale od tego momentu zaczęły się schody i już do końca trwającego niemal dwie godziny starcia rywalizacja była zacięta i wyrównana. „Nie byłam zaskoczona tym, że mecz miał taki przebieg, bo to nie jest tak, że przed spotkaniem czegoś się spodziewam. Raczej wiem, że wszystko może się zdarzyć i jestem na to gotowa. Wiedziałam, że Rachimowa jest solidną tenisistką, ale zawsze staram się skupiać przede wszystkim na sobie” – powiedziała Świątek.
Szczególnie zacięta i emocjonująca była końcówka drugiej partii, w którym 23-letnia Polka najpierw przy stanie 4:5 odrobiła stratę przełamania, a potem dokonała jeszcze większej sztuki broniąc trzech setboli w tie-breaku. „Przy wyniku 3-6 w tie-breaku starałam się po prostu grać tak, jak gram na treningu. Chodziło o to, żeby nie myśleć o tym, ile waży – pod kątem presji – następna piłka, bo czasami to może sprawić, że człowiek zagra gorzej. Odpuściłam wszystkie myśli o wyniku i o tym, co się dzieje na korcie. Starałam się tylko trafić w kort” – zdradziła raszynianka.
Mimo cięższej niż zazwyczaj przeprawy na inaugurację US Open nie szukała winnych wokół siebie. „Wiem, że mam co poprawić. Przede wszystkich chciałabym utrzymać stabilny poziom w kolejnych meczach” – zaznaczyła.
Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego w walce o trzecią rundę zmierzy się w czwartek z kwalifikantką z Japonii Eną Shibaharą, która jest bardziej kojarzona z gry w debla, m.in. w 2023 roku dotarła do finału Australian Open w tej specjalności.
W Nowym Jorku wygrała już jednak cztery mecze, bo zaczynała od kwalifikacji. Starcie z mało znaną przeciwniczką może mieć element pułapki, bo nie wiadomo, czego można się, ale to dla Świątek nie stanowi problemu.
„W każdym meczu nie wiadomo, czego się spodziewać. To, że z nią nigdy nie grałam sprawi, że przeanalizuję i porozmawiam z trenerem Wiktorowskim o taktyce albo obejrzę to, jak gra. Ale na końcu nigdy nie można być pewnym tego, co się wydarzy na korcie” – zakończyła polska tenisistka.
US Open – Hurkacz: czasem najważniejsza jest adaptacja na korcie
Blisko trzy godziny trwał pojedynek Huberta Hurkacza w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open. Rozstawiony z „siódemką” Polak pokonał w trzech setach Kazacha Timofieja Skatowa 6:3, 7:6 (7-4), 7:6 (7-3). „Czasem najważniejsza jest adaptacja na kocie” – przyznał po meczu.
„Nie miałem okazji do tego, aby z nim grać czy trenować. Takie coś jest zawsze pomocne, bo wtedy widzi się u rywala pewne elementy, jakie ma tendencje i co lubi grać Kiedy się nie ma takiej możliwości, to wszystko zależy od mojej gry. Wiem, że muszę się skupić na moich najlepszych cechach, takich jak serwis czy przejmowanie inicjatywy. Potem podczas spotkania następuje też adaptacja do tego, jak gra rywal. Czasem taka umiejętność adaptacji jest najważniejsza” – powiedział Hurkacz.
W sztuce adaptacji lepszy okazał się Polak, który na korcie nie miał zbyt wielkich problemów. Pojedynek z Kazachem rozstrzygnął na swoją korzyść w trzech setach, w czym pomógł mu świetnie funkcjonujący serwis. Hurkacz, który w całym ubiegłym sezonie zanotował ponad 1000 asów, tym razem zaliczył ich aż 27, podczas gdy Skatow tylko trzy.
„To nie był jakiś fantastyczny mecz w moim wykonaniu, dlatego cieszę się, że serwis był całkiem niezły. Ogólnie rzecz biorąc to mam po meczu pozytywne wrażenie, bo nie jesteśmy fenomenalnie jakoś przygotowani do tego turnieju. Wszystko bierzemy tu dzień po dniu. Każdego dnia trenujemy, wzmacniamy się i na tym się skupiamy” – powiedział Polak.
Mimo braku optymalnej formy, do której wraca po kontuzji, Hurkacz już wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie w US Open. Dotychczas bowiem nie miał większych kłopotów w pierwszej rundzie, ale drugiej nie udało mu się przebrnąć ani razu. Podopiecznego Craiga Boyntona z pewnością stać na przełamanie klątwy, bo jego drugą tegoroczną przeszkodą będzie niżej notowany 30-letni Jordan Thompson z Nowej Zelandii.
Mimo to Hurkacz stara się tonować nastroje: „Jak przełamać klątwę i wygrać tu przynajmniej dwa kolejne mecze? Nie wiem. Co roku próbuję i w tym roku też będę próbował. Coś z pewnością zmienimy i zobaczymy jak wyjdzie” – wyznał.
Na koniec 27-latek odniósł się do tego, że ATP coraż częściej sięga po jego usługi w celach promujących cały tour i grę w tenisa. W tygodniu poprzedzającym walkę w głównej drabince US Open poproszono go bowiem, aby uroczyście zamknął sesję amerykańskiego indeksu giełdowego NASDAQ, dzięki czemu jego twarz można było zobaczyć na bilboardzie na słynnym Times Square.
„Tak to już jest, nie przeszkadza mi to. Jak więcej wygrywam, to jestem bardziej popularny. Jak zacznę przegrywać, to ta popularność się zmniejszy. Dla mnie najważniejsze jest wygrywanie i odnoszenie sukcesów w największych turniejach, a za tym idzie wsparcie i uwaga fanów. Wracajac do zadań, to każdy z nas ma ich do wykonania kilka, szczególnie podczas turniejów wielkoszlemowych. Ja się cieszę, że mogę uczestniczyć w tych ciekawszych – np podczas Cincinnati Open wykonałem pierwszy rzut piłeczką baseballową przed meczem miejscowych Reds. Nie jestem znawcą tego popularnego wśród Amerykanów sportu, ale bycie na samym środku stadionu było ciekawym i niesamowitym przeżyciem” – podkreślił Hurkacz.
Z Nowego Jorku dla PAP – Tomasz Moczerniuk