Ze Starej Szafy. Szych spisuje, Bielawski opowiada

IKC
IKC

– Powiadasz, że Planty Kolejowe w Tarnowie weszły do literatury, odnosząc tam sukces?

- reklama -

– Nie inaczej. Były Planty, zwłaszcza w połowie lat 70-tych minionego stulecia, miejscem posępnym, szczególnie niebezpiecznym. To tu zdarzało się najwięcej groźnych przestępstw, takich jak gwałty, morderstwa, napady rabunkowe, o pobiciach nie mówiąc. Warto o tym pamiętać dziś także, kiedy, jak poddaje ranking najniebezpieczniejszych miast w Polsce, w którym Tarnów zajął niechlubne, pierwsze miejsce…

- REKLAMA -

– No dobrze, ale co z tą literaturą?

- Advertisement -

– We wspomnianej tu drugiej połowie lat 70-tych miejsce to było na ustach wszystkich. Do tego stopnia, że w klasztorze redemptorystów w Tuchowie opisano je w jednej ze sztuk teatralnych. Autorem był uzdolniony tamtejszy kleryk. Fabuła? Oto dwóch braci o zupełnie odmiennych charakterach. Jeden to skromny licealista, marzący o karierze księdza. Drugi- nicpoń i szaławiła. Kiedy Staszek, ten licealista, wraca od krewnych z Tarnowa, jest późna noc, spieszy na dworzec kolejowy, na pociąg do miasteczka. Skraca sobie drogę idąc przez Planty i tu dopada go banda zbirów. Jeden z nich wyciąga nóż i wbija chłopakowi w serce. Staszek ginie od uderzenia. I wtedy u drugiego brata następuje duchowa przemiana:zmienia się nie do poznania, żegna tamto byle jakie życie i teraz chce iść w ślady zamordowanego brata, co mu się udaje. Zostaje klerykiem. Czyli opowieść z morałem,w której Planty grają istotną rolę. Nawiasem mówiąc sztuka miała wielkie powodzenie w Tuchowie, a opisany w niej tragiczny epizod miał wiele wspólnego z prawdą. Dochodziło tu do takich zbrodni…

– Zdumiewające, bo przecież to jednak niewielki skrawek przestrzeni, tuż obok tętniąca życiem ulica Krakowska z pełnym ludzi przystankiem autobusowym

– Tętniąca za dnia, ale o późnej porze wymarła. Ten przystanek późną nocą też był pusty. Planty ciemne, nie oświetlone.. Idealne miejsce dla zbrodni i oprychów, którzy na ogół żądali pieniędzy.

– Ale kilkaset zaledwie metrów stąd, przy Narutowicza potężny gmach milicji, a potem policji. I nic?

– I nic. Raz na jakieś czas, zazwyczaj po nocnym napadzie, gwałcie czy zabójstwie pojawiał się dwuosobowy patol pieszy. Ale milicja, podobno obywatelska , jakoś dziwnym trafem unikała tego miejsca. Nie sądzę, żeby się bali, ale jakoś nie mieli wyraźnie ochoty na stałą tu obecność. Zmieniło się to na lepsze tuż po przemianie ustrojowej kiedy na rogu Krakowskiej i Dworcowej, tuż przy plantach dyżurował policyjny radiowóz. A do napadów i tak dochodziło! Działania MO i policji trudno było racjonalnie wytłumaczyć. Napady rabunkowe i pobicia zdarzały się tu najczęściej tuż po 23, zwłaszcza od kiedy niedaleko stąd otwarto hotel Tarnovia, i restaurację,a ostatni, spóźnieni goście na chwiejnych nogach szli do pociągu, stając się łatwym łupem rozmaitej maści rzezimieszków. Teraz sytuacja wydaje się być opanowana.

– W tamtych latach o których tu mówimy ktoś na jednej z ławek wymalował napis:”Planty. Wchodzisz na własne ryzyko”. I tak było. Ryzykowało się, idąc tym dziwnym miejscem. Z tym napisem kontrastował dziwacznie regulamin korzystania z Plant, zabraniający plucia, niszczenia ławek, łamania gałęzi. To była jakaś groteska. A w najciemniejszym miejscu, w cichym zakątku dziś już nieczynne toalety, gdzie wyznaczali sobie spotkania miejscowi geje. Doprawdy, dzielnica cudów…

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *