Właśnie wróciły z Afryki środkowej muchołówki żałobne, najpierw on, teraz ona. Pan muchołówka miał zaledwie kilka dni na to, by wybrać odpowiednie miejsce na gniazdo. A z tym niełatwo, bo muchołówki to dziuplaki i często trafiają na gniazda już zajęte przez większe od nich ptaki. Na przykład na północnym stoku wzgórza parkowego w Parku Sanguszków samiec muchołówki żałobnej musiał stoczyć prawdziwą bitwę z o wiele od niego większym kowalikiem. Posypały się pióra, ale muchołówka wyszła z tego zwycięsko, przeganiając kowalika, który z kolei zajmował opuszczoną, naturalną dziuplę po dzięciole pstrym średnim.
Kiedy tylko muchołówka zajęła miejsce, budując w środku niedbałe gniazdko, przystąpiła do intensywnego śpiewania,od rana po zmrok. To ważne, bo teraz trzeba zwrócić uwagę na siebie dopiero co przybyłej z zimowiska pani muchołówki. A kiedy już to się stanie i para przypadnie sobie do gustu, pan muchołówka straci zainteresowanie śpiewaniem nazbyt intensywnym. Przecież już ma, czego chciał.
W tonach śpiewającej muchołówki żałobnej można co prawda dosłuchać się melancholijnych tonów, ale to nie z tego powodu bierze się nazwa tego niewielkiego ptaszka. Zadecydowało o tym upierzenie dorosłego samca, składające się z czarnego koloru grzbietu i głowy, przetykanych po bokach białymi barwami. Rzeczywiście, samczyk wygląda jak ptasi żałobnik.
Warto odszukać w Parku Sanguszków albo Strzeleckim dziuplę, zamieszkiwaną przez muchołówki żałobne i dyskretnie podpatrzeć, jak zręcznie potrafią polować, siedząc na jakiejś gałęzi tuż nad ziemią. Drobne owady chwyta w locie, jak tylko wypatrzy jakiegoś w pobliżu,wykonując błyskawiczny piruet. Potrafi je także zbierać z liści, a tylko w czasie chłodniejszej pogody schodzi na ziemię, by tu szukać pożywienia.
W tym sezonie w dziupli po kowaliku przebędzie prawdopodobnie aż 7 młodych, a już pod koniec sierpnia cała gromadka szykować się będzie do odlotu na zimowisko.
Zygmunt Szych