„Alienacja rodzicielska”. Rodzice i dziadkowie ponownie wyjdą na ulice

Ilustrowany Kurier Codzienny
Fot. z poprzedniego protestu w Warszawie

7 marca 2025 roku Warszawa stanie się miejscem kolejnego Protestu Rodziców i Dziadków, którzy głośno sprzeciwiają się systemowemu utrudnianiu kontaktów rodzicielskich. Rodziny poszkodowane przez niesprawiedliwe rozwiązania prawne i bierność instytucji państwowych po raz kolejny wyjdą na ulice, by domagać się zmian i realnej ochrony więzi rodzinnych. Organizatorzy podkreślają, że problem nie tylko narasta, ale pozostaje ignorowany przez państwo, które powinno chronić dobro dziecka.

- reklama -
20240927 120753 resized1

NIE TERMINOLOGIA, A REALNE CIERPIENIE

- REKLAMA -

Dyskusje wokół pojęcia „alienacja rodzicielska” często prowadzą do sporów o nazewnictwo, przysłaniając istotę problemu – rzeczywiste cierpienie dzieci, rodziców i dziadków. Chodzi o systemowe utrudnianie kontaktów, zerwanie więzi rodzinnych i izolację psychiczną dziecka od jednego z rodziców. Skutki takich działań są poważne: lęki, depresja, zaburzenia tożsamości i więzi – to tylko niektóre z konsekwencji, które potwierdzają badania naukowe.

- Advertisement -

BIERNOŚĆ INSTYTUCJI PAŃSTWOWYCH

Wojciech Miga, organizator protestu, mówi wprost: „To wołanie o sprawiedliwość dla dzieci. Nie możemy tolerować systemu, który pozwala na odbieranie rodzica z powodu jego bierności. Państwo musi działać, a nie milczeć wobec tragedii tysięcy rodzin.”

Michał Jasiewicz, Prezes Fundacji „Kocham Cię Tato”, dodaje: „Ministerstwo Sprawiedliwości unika nazywania problemu po imieniu, a Rzecznik Praw Dziecka milczeniem daje przyzwolenie na krzywdę najmłodszych. Czas na poważne podejście do tego dramatu.”

Psycholog Adrian Zalewski podkreśla: „Izolacja dziecka od rodzica to realny problem, który ma poważne konsekwencje psychiczne. Brak systemowych rozwiązań i wiedzy wśród pracowników instytucji tylko pogłębia kryzys.”

BADANIA POTWIERDZAJĄ SKUTKI IZOLACJI

Naukowcy są zgodni: izolacja dziecka od jednego z rodziców zwiększa ryzyko PTSD, depresji, niskiej samooceny i trudności w relacjach społecznych. W sytuacjach rozpadu rodziny celowe utrudnianie kontaktów – zwane alienacją rodzicielską – prowadzi do długotrwałych problemów emocjonalnych.

ŻĄDANIA PROTESTUJĄCYCH

Protestujący przedstawiają konkretne postulaty:

1. Natychmiastowa egzekucja kontaktów rodzicielskich.

2. Kary za łamanie postanowień sądowych o kontaktach.

3. Większa rola psychologów i mediatorów w sprawach rodzinnych.

4. Obowiązkowe szkolenia dla sędziów i kuratorów.

5. Wsparcie psychologiczne i mediacyjne dla rodzin w kryzysie.

6. Uznanie zerwania więzi z rodzicem za przemoc emocjonalną.

7. Nadzór i edukacja w sytuacjach okołorozstaniowych.

Państwo nie może odwracać wzroku – rozmowa z panem Rafałem, jednym z uczestników piątkowego protestu

Wśród protestujących będzie po raz kolejny pan Rafał z Krakowa (chce pozostać anonimowy), który od kilku lat walczy o prawo do widzenia się ze swoją córką, a ostatnio także o odzyskanie zabranego mu domu.

Panie Rafale, przed nami kolejny protest dotyczący alienacji rodzicielskiej, walce o dzieci i tym, co się dzieje w polskim systemie w takich sprawach. Może zaczniemy od protestu, który odbył się w zeszłym roku przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Czego dokładnie dotyczył?

Tak, ten protest odbył się przed Ministerstwem Sprawiedliwości, bo nie pozwolono nam demonstrować przed Kancelarią Sejmu. Chodziło o alienację rodzicielską – problem, który dotyka nie tylko ojców, ale też matki, babcie, dziadków. Ludzi, którzy tracą kontakt z dziećmi czy wnukami, najczęściej w trakcie rozwodów. To jest dramat, bo dziecko staje się kartą przetargową. Jedna strona, zazwyczaj ta, która ma pieczę nad dzieckiem, używa go do szantażu – żeby wyciągnąć wyższe alimenty, więcej pieniędzy albo po prostu coś ugrać. I co najgorsze, to jest społecznie akceptowane.

Akceptowane? Przez kogo?

Przez sędziów, kuratorów, wymiar sprawiedliwości, GOPS-y, MOPS-y, Policję, nawet wielu psychologów. W Polsce panuje taki stereotyp, że matka jest zawsze najważniejsza, że dziecko powinno być z matką. To mit, który ciągnie się od lat, mimo że w innych krajach – Niemczech, Francji, Stanach – ojciec jest traktowany zupełnie inaczej. U nas ustawa o rodzinie pochodzi z lat 50., nie była nowelizowana, a w instytucjach zajmujących się takimi sprawami dominują kobiety. W sądach rodzinnych 95% sędziów to kobiety, w GOPS-ach i MOPS-ach też głównie kobiety, często w wieku 40+ lat, z własnymi doświadczeniami, które projektują na mężczyzn. Dla nich facet to chodzące zło.

Mówi pan, że to stereotypowe podejście niszczy rodziny. Jak to wygląda w praktyce?

Weźmy przykład z życia. Kobieta przychodzi do sądu, GOPS-u czy psychologa i zaczyna narzekać: „Mąż się awanturuje, jest obojętny , nie spędza ze mną czasu, z dziećmi też nie”. I to się wykorzystuje, buduje narrację złego faceta. W moim przypadku miałem styczność z psychologiem mojej byłej żony w trakcie spotkania terapeutycznego w którym uczestniczyliśmy wspólnie . Już na pierwszym spotkaniu ta kobieta nastawiła ją negatywnie do mnie. Była żona zaczęła płakać, opowiadać o swoich odczuciach, a ja – normalny odruch – chciałem ją przytulić. I nagle psycholog mówi: „On nie powinien pani dotykać, dotyk jest zły”. To absurd! Buduje się w kobiecie podświadomość, że mężczyzna to zagrożenie, a potem ona to przenosi na codzienne życie. To często scenariusz rozwodowy – krok po kroku: szantaż, odbieranie dziecka, niszczenie więzi rodzinnych.

To mocne oskarżenie, że biorą udział w takich „ustawkach”. Ma pan na to dowody?

Mówię to z własnego doświadczenia,  ale mam dowód, że moja była żona przed funkcjonariuszami policji mówi „że psycholog powiedział żeby się rozstać”. Z  rozmów z alienowanymi innymi ojcami, a czasem matkami, którzy starają się o dzieci. To nie jest tak, że wszyscy psycholodzy są źli, ale są jednostki, które ewidentnie grają pod rozwód. W moim przypadku ta psycholog mojej byłej żony okazała się osobą z problemami – w Internecie znalazłem wpisy, że „nienawidzi mężczyzn”, „manipuluje pacjentami”. Konsultowałem to z profesorem psychologii, który powiedział: „Jeśli pana żona odejdzie od tej psycholożki, małżeństwo da się uratować. Jeśli nie – to koniec”. I miał rację. Ta kobieta nie tylko nastawiała moją byłą żonę przeciwko mnie, ale później stała się świadkiem w sądzie, powtarzając to, co była żona jej opowiadała zgodnie z jej oczekiwaniami . A to była jednostronna relacja! Do tego współpracowała z adwokatem byłej żony – płynne przejście: psycholog zbiera dowody, adwokat je wykorzystuje.

Jakie dowody?

Nagrania, prowokacje, zeznania. W moim przypadku była żona używała miniaturowych dyktafonów. Prowokowała mnie celowo – zadawała te same pytania, drażniła, czasem przez pół godziny, nawet jak prowadziłem samochód. Raz straciłem cierpliwość, wjechałem w krawężnik, bo byłem tak zdenerwowany. Później znalazłem ten dyktafon – okazało się, że takich urządzeń było więcej. Ona polowała na momenty, w których powiem coś nieciekawego, co można wykorzystać w sądzie. To nie były spontaniczne nagrania w sytuacjach zagrożenia – to była premedytacja.

Po co to wszystko? Nie łatwiej się rozwieść bez takich gierek?

Łatwiej, ale nie o to chodzi. W moim przypadku była żona chciała mnie wyrzucić z domu. Użyła ustawy antyprzemocowej – prowokowała awantury, wzywała policję, zakładała niebieskie karty, jednak służby to zauważyły, że to jest nieprawda. Była żona miała znajomą w  GOPSie która na piśmie pouczyła ją jak ma „załatwić męża” – to skandal . Nie chodziło o rozwód, tylko o przejęcie wszystkiego: dzieci, domu, majątku. Raz przyjechała do nas policja o północy, bo złożyła zawiadomienie „mąż jest pijany i agresywny”. Policjanci sprawdzili – trzeźwy, brak oznak agresji i przemocy. Ale zarzut poszedł: „Zabrał komputer”. A to jest moje narzędzie pracy! To wszystko było zaaranżowane,  psycholog i adwokat podpowiadał jej, jak to rozegrać.

Wspomniał pan o dzieciach. Jak one są wciągane w takie konflikty?

To najgorsze. Dzieci stają się bronią w rękach matek. W moim przypadku była żona nastawiała córki przeciwko mnie. Raz poprosiłem starsza córkę kilka razy, żeby posprzątała w kuchni – nie reagowała, w końcu powiedziała mi: „używając mocnych wulgarnych słów ”. Sprowokowała mnie ją, klepnąłem w tyłek. Przyjechała policja, była żona zażądała niebieskiej karty. Policja odmówiła, bo to była prowokacja o czym napisano w notatce, ale ona i tak poszła następnego dnia i ją założyła. Dziecko staje się kartą przetargową –  jest nastawiane przeciwko drugiemu rodzicowi, albo wykorzystywane do prowokacji. A potem cierpi. Widziałem to u córki – gasła w oczach, nie mogła mówić o mnie dobrze, bo mama jej nie pozwalała. Bała się mamy.

A co na to państwo? Sądy, kuratorzy?

Państwo zawodzi na każdym kroku. W sądach 90% sędziów to kobiety, które często faworyzują matki. W moim przypadku miałem opinie biegłych psychologów, że żona alienuje dziecko, manipuluje, przekazuje informacje które nie mają realnego pokrycia . Stwierdzili, że nie ma cech charakterystycznych dla ofiary przemocy –  jest agresywna, nie respektuje norm społecznych ! Kurator – jedyny mężczyzna , który realnie się tym zajął – opisywał, że matka tłamsi dziecko, że jej zachowanie może wskazywać na zaburzenia psychiczne. Ale sąd to ukrył. Nie przesłuchał kuratora, odrzucił opinie biegłych. Była żona z adwokatem zażądały zmiany kuratora – i dostali nowego, który nic nie robi bo tak jest wygodnie. System jest stronniczy.

Czyli mimo dowodów i tak przegrał pan w sądzie?

Tak. Matka wygrała, bo sąd ukrył dowody jej winy. To się nazywa „alienacja urzędowa” – państwo pozwala na niszczenie więzi z dzieckiem, a ojciec, który stara się i dba o dziecko, i tak jest gorszy niż najgorsza matka. W efekcie straciłem dom – matka moich dzieci po kilkulatach nieobecności wróciła z kolejnym swoim partnerem , oskarżyła mnie o przemoc, choć nie mam z nią kontaktu od wielu lat, w nocy przemocą wtargnęła do domu wyrzuciła mnie bo zmanipulowała Sądem i w wyniku wydania wadliwego zabezpieczenia policja dokonała natychmiast eksmisji, miałem kilkanaście minut na zabranie swoich rzeczy, jak za czasów II wojny światowej. Mój prywatny dobytek rozkradziony, dziecko alienowane, zniszczona więź z małym dzieckiem, trauma, zespół stresu pourazowego, naruszone dobra osobiste, skaleczona  psychika – kto za to zapłaci? Sędzia? Nie! My za ich błędy. A przecież miałem nagrania, świadków, opinie – nic to nie dało w trakcie procesu sędzia niszczył świadków, nie pozwalał im na przekazanie swoich zeznań, zastraszał. Wyrok zapadł. Ale nieprawidłowy wyrok właśnie został prawomocnie uchylony w apelacji. To przełom, bo nie można bezkarnie łamać prawa niszczyć ojców, i ich rodzin.

Wróćmy do protestu. Co się zmieniło od tego zorganizowanego w ubiegłym roku?

Nic się nie zmieniło. Jest więcej rozbitych rodzin, więcej ojców, którzy tracą dzieci, niektórzy nie wytrzymują – znam przypadki samobójstw. Ministerstwo Sprawiedliwości obiecywało zmiany, ale nic nie zrobiono. Dlatego 7 marca będzie kolejny marsz. Są z nami różni ludzie – pracownicy magazynów, prezesi, lekarze, nawet sędziowie, osoby medialne, którzy są alienowanymi rodzicami i nic nie można z tym zrobić. Wszyscy chcemy jednego: normalnego kontaktu z dziećmi, zapewnienia im ciepła i  bezpieczeństwa. Ale państwo nas tylko skutecznie zniechęca.

Rozmawiał (MJ)

Share This Article
Leave a Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *