Za nami inauguracja Pucharu Świata w skokach narciarskich. Pierwsze próby w sezonie 2020/2021 oddano na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Co wiemy po pierwszym weekendzie ze skokami? Kto zaskoczył, a kto zawiódł?
To było wątkowe rozpoczęcie nowego sezonu w skokach. Z dwóch powodów. Po pierwsze, zawody odbyły się bez udziału publiczności zgromadzonej na trybunach (choć kibice w pobliżu skoczni i tak się zebrali). Po drugie, inauguracja sezonu nie została poprzedzona normalną rywalizacją na igelicie. Zarówno tegoroczny cykl Letniej Grand Prix, jak i Letni Puchar Kontynentalny zostały bowiem ograniczone do dwóch konkursów indywidualnych (notabene również rozgrywanych na skoczni w Wiśle). Przed pierwszymi próbami na śniegu forma poszczególnych zawodników była więc dużą zagadką.
I rzeczywiście, niektórzy skoczkowie zaprezentowali nieco odmienną dyspozycję w porównaniu z tą z minionego sezonu. Znakomicie spisał się Markus Eisenbichler, który w niedzielę nie miał sobie równych. Drugie miejsce zajął jego rodak Karl Geiger, ale akurat to nie była żadna niespodzianka. Wszak 27-latek z Oberstdorfu to drugi zawodnik klasyfikacji końcowej Pucharu Świata w minionym sezonie. Podium uzupełnił Austriak Daniel Huber, który także zgłasza akces do walki o najwyższe lokaty w tej edycji PŚ. Warto wyróżnić czwartego w niedzielę Halvora Egnera Graneruda, który u progu sezonu jest zdecydowanym liderem reprezentacji Norwegii. Dobrze zaprezentowali się także Anze Lanisek, który był liderem po pierwszej serii oraz najlepszy z Japończyków, Yukiya Sato. Nie sposób nie pogratulować też Kanadyjczykowi, Mackenzie Boyd-Clowesowi. Mieszkaniec Calgary wyrównał w niedzielę swój najlepszy wynik w karierze w zawodach PŚ.
Kto rozczarował?
Na pewno broniący Kryształowej Kuli Stefan Kraft. Austriak w pierwszych zawodach indywidualnych w tym sezonie nie zdołał awansować do drugiej serii konkursowej! Mizerne występy zaliczyli także Norwegowie – Robert Johansson oraz Daniel Andre Tande. Tylko trochę lepiej spisali się trzydziesty Peter Prevc i dwudziesty siódmy Ryoyu Kobayashi. Nieco więcej mogliśmy się spodziewać również po naszych zawodnikach – Dawidzie Kubackim i Kamilu Stochu. Obaj mieli słabsze drugie próby, co kosztowało ich spadek (w przypadku skoczka z Zębu nawet znaczący) z niezłych lokat zajmowanych po pierwszej serii konkursowej. Musimy jednak pamiętać, że niedzielne zawody były loteryjne, swoje trzy grosze wtrącał wiatr. A liderom naszej kadry siły natury raczej nie pomagały.
Podczas konkursu drużynowego, który odbył się w sobotę, wiatr miał już mniej do powiedzenia. Wyniki były zatem bardziej miarodajne. Tacy zawodnicy, jak Kraft czy Kubacki skakali dużo lepiej, co pozwala jednak stwierdzić, że ich ogólna forma jest na dobrym, a nawet bardzo dobrym, poziomie.
W sobotę górą byli Austriacy, przed Niemcami i Polakami. Analiza rezultatów konkursu drużynowego wskazuje, że światowa czołówka podzieliła się na grupę liderów i grupę pościgową. W tej pierwszej znajdują się wyżej wymienione reprezentacje, natomiast nieco odstają Norwegowie, Japończycy i Słoweńcy. Pozostałe nacje znajdują się daleko z tyłu. Pamiętajmy jednak, że układ sił z biegiem sezonu będzie raczej ulegał zmianie.
Być może tak się właśnie stanie już podczas kolejnego przystanku PŚ. Tym razem najlepsi skoczkowie globu zameldują się na obiekcie Rukatunturi nieopodal Kuusamo. Miejmy tylko nadzieję, że rywalizację umożliwi wiatr, bo ten często jest zmorą zawodów na północy Finlandii.
(x-news), Przemysław Kozioł