Przez długie lata- a znałem Mietka Sobola od z górą lat czterdziestu, byłem przekonany, że jest tarnowianinem z dziada pradziada. Dopiero całkiem niedawno, z okazji kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zdradził mi , że pochodzi z Warszawy, gdzie urodził się w 1934 roku, w rodzinie kapitana Wojska Polskiego. Do Tarnowa trafił po upadku powstańczego zrywu…
Jego ojciec Marian po klęsce wrześniowej 1939 roku przedostał się do Rumunii, stamtąd do Francji, a ostatecznie do Anglii.
– 1 sierpnia 1944 po południu graliśmy z chłopakami w piłkę- wspominał 10-letni wtedy Mietek. – Nagle, zaraz po godzinie 17, usłyszeliśmy niedaleko strzały. Uciekliśmy do domu…
Tak zapamiętał pierwsze chwile powstania, w którym brał czyny udział jako harcerz , roznoszący na barykady meldunki powstańcze.
Na początku entuzjazm, ale potem było coraz gorzej, po ziemniaki i kapustę, jedyne z trudem zdobywane pożywienie, przemykali, nierzadko pod ostrzałem, na Pola Mokotowskie.
Po upadku Powstania Niemcy załadowali ich do „węglarek” i wywieźli do obozu w Pruszkowie. Stamtąd z kolei ewakuowali warszawskich cywilów, w tym Mietka z mamą- w nieznanym kierunku.
– W Wolbromiu pociąg zatrzymał się, Niemcy nas wypuścili i zostawili na dworcu…
Matka zadecydowała, że pojadą do Tarnowa, gdzie mieszkał jej brat. I tak Mietek został tarnowianinem z przypadku.
– Tu skończyłem szkołę podstawową, potem I LO. Po wyzwoleniu pojechałem do Warszawy, myślałem że może tam wrócimy, ale po naszej kamienicy została kupa gruzu.
W stolicy zdał egzamin do AWF, ale kontuzja ręki spowodowała, że musiał zrezygnować ze studiów. Zdecydował się na Politechnikę Warszawską, wydział geodezji.
– Duży wpływ na taki wybór studiów miał stryj Jan , brat mamy, który był geodetą.
Szczególnym rozdziałem w jego barwnym życiorysie były listowne kontakty z ojcem, mieszkającym na stałe w Nottingham w Anglii.
– Korespondencja z tatą była możliwa dopiero po odwilży październikowej w 1956 roku.
Ale osobiście spotkać się mógł z ojcem, którego ostatni raz widział pod koniec sierpnia 1939 roku, dopiero po blisko trzydziestu latach rozłąki, w 1968 roku.
– Ojciec zaprosił mnie do siebie, musiałem przejść cały korowód z przyznaniem wizy, a przede wszystkim paszportu. Namawiałem go, żeby wrócił do nas, ale tłumaczył, że musiałby uzbierać pieniądze, bo angielska renta jest licha…
Po studiach dostał przydział do pracy w Wojewódzkim Zarządzie Urządzeń Rolnych, jako inżynier geodeta. Po powstaniu województwa tarnowskiego został głównym geodetą województwa. Przez pół wieku ( !) pełnił funkcję biegłego sądowego, uczestnicząc, z polecenia sądów, w najprzeróżniejszych sporach o miedzę.
Był Mietek pasjonatem starych map. Przez zupełny przypadek dowiedział się, że w kościele parafialnym w Gręboszowie znajduje się wykonana ręcznie mapa okolic z, bagatela, 1678 roku.
Pojechał tam, za zezwoleniem Kurii Diecezjalnej, z wojewódzkim konserwatorem zabytków, Andrzejem Krupińskim. Proboszcz przyznał, że mają poszukiwaną mapę. Wyjął z jakichś szpargałów liczącą 335 lat mapę. Była w opłakanym stanie, cała mokra, trzymana gdzieś w wilgoci. Jeszcze trochę, a rozsypała by się i nie zostałby po bezcennym zabytku ślad.
Konserwator chciał ją zabrać do państwowego muzeum, ale Kuria nie wyraziła na to zgody. Obecnie zdobi gabinet dyrektora Muzeum Diecezjalnego. Wykonana została ręcznie przez przysięgłego geometrę Franciszka Michałowskiego, na czerpanym papierze, w kilku kolorach. Kuria szczyci się zabytkiem, ale gdyby nie Sobol i jego nadzwyczajne starania, przepadłaby na dobre w parafii gręboszowskiej…
Innym jego cennym znaleziskiem był pierwszy plan Tarnowa, z 1796 roku.
– Wiedziałem, że znajduje się na Wawelu. Chciałem wykonać jego reprodukcję, uzyskawszy zgodę dyrektora Zamku, z ochroniarzem pojechałem do Przedsiębiorstwa Geodezyjnego gdzie wykonano reprodukcję. Plan był niezwykle interesujący, widać na nim że Place Katedralny i Rybny miały wtedy drewnianą zabudowę.
Przez pół wieku był Mieczysław Sobol biegłbym sądowym w dziedzinie sporów o ziemie. Wspominał, że uczestniczył w jednym takim sporze, który ciągnął się od… 40 lat! Za zasługi poniesione na tym polu ministerstwo sprawiedliwości odznaczyło go medalem za zasługi dla wymiaru sprawiedliwości.
To Mietek pomógł mi w realizacji mojego pomysłu, by w szczególny sposób, posadowieniem głazu narzutowego z epoki lodowcowej, upamiętnić miejsce krzyżowania się południka 21 stopni z równoleżnikiem 50 stopni. Jedyne miejsce w Polsce gdzie krzyżują się równy południk z równym równoleżnikiem. Swego czasu odbywano tu terenowe lekcje geografii, zarzucone potem niestety…
Za swe liczne zasługi odznaczony był Oficerskim i Kawalerskim Krzyżami Orderu Odrodzenia Polski, złotą odznaką za zasługi dla geodezji. Władze powiatu tarnowskiego uhonorowały Mieczysława Sobola w 2015 roku Złotym Groszem Tarnowskim Ziemskim –- w dowód uznania dla geodezji i kartografii województwa tarnowskiego.
Wraz z odejściem Mieczysława Sobola straciliśmy skromnego, wybitnego człowieka o licznych zasługach dla Tarnowa i regionu. Geodetę o szerokich, humanistycznych horyzontach.
Zygmunt Szych
Fot. Artur Gawle