To wprost trudne do uwierzenia, ale na terenie samej tylko Małopolski żyją ok. dwa miliony par zięb. w całym zaś kraju doliczono się ich aż 25 mln.par. Nieliczne nie odlatują na południe Europy do Afryki północnej, a że zimą brakuje wszelkiego śpiewającego, ptasiego drobiazgu, spotkać je stosunkowo łatwo. Zwłaszcza samców, które są w odróżnieniu od samic znacznie bardziej uodpornione na chłody. Są bardzo równomiernie rozprzestrzenione, a jeżeli ktoś chciałby przyjrzeć się wielobarwnemu samczykowi zięby, to w Tarnowie polecam kilka takich miejsc.
Przede wszystkim Górę św. Marcina, zwłaszcza jej południowy stok, ale także w samym mieście Park Strzelecki i na obrzeżach miasta Lasek Lipie oraz rezerwat Debrza. Takie zimowe ptaki tego gatunku spotkać można w tych miejscach, ponieważ tu znajdują w tak trudnym do przeżycia okresie pożywienie: zwłaszcza nasiona bylin i drzew. Zięby tym się jeszcze wyróżniają od innych śpiewających, że okresowo spijają nektar z kwiatów, a nawet sok wyciekający z popękanych konarów drzew. Zachowują się zatem tak, jakby były dalekimi kuzynami motyli…
Zadziwiająca jest długowieczność tych ptaków, zwłaszcza tych chowanych w niewoli, gdzie nie muszą przejawiać nieustannej troski o zdobywanie pożywienia. Zdarzały się obserwacje osobników które żyły nawet do 30 lat, a najstarsza zaobrączkowana zięba osiągnęła w stanie dzikim wiek 17 lat.
Zięby znane są także z osobliwego upodobania do śpiewania: jak obliczyli naukowcy w sezonie lęgowym ptak ten potrafi niestrudzenie śpiewać nawet do dwóch tysięcy razy, od wczesnego poranka aż do zmroku. Odzywa się też melodyjnym śpiewem w niektóre ciepłe zimowe dni, podobnie jak trznadel czy strzyżyk, co przecież zimą jest zjawiskiem zupełnie unikalnym.
Zimą zięby wytrwale poszukują pożywienia, a znajdują je, zwłaszcza w ciepłe zimy, skubiąc niewielkie pędy i pączki drzew, które wychynęły do słońca. Charakterystyczną frazę u zięby łatwo przełożyć na ludzki język. Celował w tym zwłaszcza prof. Jan Sokołowski, autor fundamentalnego dzieła „Ptaki ziem polskich”. Ten wybitny ornitolog zbierał materiały o ptakach w terenie, chodząc po polach , a w niektóre zakątki dojeżdżając rowerem. Nie było wtedy tak jak dziś rozwiniętej techniki, także tej na usługach ornitologii właśnie. Dziś o bocianach czy pustułkach można napisać dysertację naukową, nie odchodząc zza biurka: wystarczy że gdzieś w terenie zamontowana jest ukryta kamera. Profesor wszędzie musiał docierać osobiście, a że nie posiadał magnetofonu ( były to lata 50-te minionego stulecia), frazę zięby przekładał w taki oto sposób:” myś-lisz-żem cię-na śliwkach- nie- widział?”. Albo też:” cze-kaj-, cze-kaj- coś zrobiła- a- widzisz?”. Dziś brzmi to zabawnie, ale kto się wsłucha w śpiew zięby, przekona się wystarczająco dobrze, jak te słowa doskonale ujmują charakter śpiewu tego arcyciekawego- i to pod każdym względem- ptaka.
Zygmunt Szych