Przyroda. Rozśmieszające mewy śmieszki

Ilustrowany Kurier Codzienny

Pojawiły się w Tarnowie, po powrocie z zimowisk nad Morzem Śródziemnym mewy śmieszki w dużych stadach i od razu zrobiło się w mieście weselej. Można je teraz spotkać gromadnie w centrum, na Burku, gdzie próbują podkradać jakieś smakołyki ze straganów, śmigają zręcznie nad Wątokiem, ale także na peryferyjnych osiedlach. Są wyjątkowo hałaśliwe i, rzeczywiście, kiedy nadleci taka gromadka licząca kilkadziesiąt tych ptaków, ma się wrażenie, że one się z nas śmieją!

- reklama -

Rozśmieszyła mnie zwłaszcza jedna z nich, która wyraźnie nie miała ochoty na radosną zabawę i próbowała, na silnym wietrze, utrzymać się w pozycji stojącej na wierzchu osłony lampy oświetleniowej. Tupała przy tym zawzięcie łapami tak, jak człowiek, kiedy marzną mu nogi. To tupanie dawało efekt i nie dała się zdmuchnąć wiatrowi. Kiedy jej koleżeństwo bawiło się silnymi podmuchami wiatru, ona wytrwale siedziała, nie dając się skusić na powietrzne igraszki. Być może miała już swoje lata albo była wyczerpana podróżą. A może jedno i drugie.

- REKLAMA -

Śmieszki gniazdują u nas nad stawami, nad brzegami rzek. I zawsze kolonijnie, w dużych grupach. A że są bardzo krzykliwe, przyciąga to inne ptaki, takie jak perkozy dwuczube, perkozy zauszniki, perkozki i kaczki. Czują się w takiej kolonii bezpiecznie i bardzo sobie cenią sąsiedztwo śmieszek, bo ich obecność odstrasza drapieżców, takich jak lisy, jenoty czy myszołowy. Takie zjawisko to tak zwany ”efekt kolonii”, w którym obecność śmieszek ma dla innych gatunków znaczenie ochronne.

- Advertisement -

I pomyśleć, że był kiedyś taki czas, kiedy to mewy śmieszki, tak popularne dziś w Tarnowie i okolicy niegdyś spotykało się niemal wyłącznie nad morzem. Teraz nie trzeba już dalekiej podróży nad Bałtyk, żeby poznać ich obyczaje i życie codzienne. Ptaki, okazuje się, też imigrują, zajmując nowe terytoria, a nawet wypierając z nich zasiedziałe gatunki. Tak było swego czasu z sierpówką, zwaną też synogarlicą turecką lub cukrówką, dla jej pohukiwania godowego, jakby domagała się „cukrrrru”. Pierwszą parę tego inwazyjnego gatunku, przybyłego do nas z Bliskiego Wschodu zaobserwowano w Polsce w Bochni w 1948 roku, a teraz jest to powszechnie występujący w miastach ptak, liczniejszy znacznie od wróbla! I są pierwsze symptomy że wkrótce pewnie czeka nas inwazja podobnego do niej gołębiaka karolińskiego, zamieszkujące tereny Ameryki Północnej, ale ostatnio chętnie poszerzającego terytorium i zalatującego do Europy. Widziano go także w Polsce i ani chybi jak niegdyś synogarlica pojawi się u nas i to licznie. Ciekawe kto kogo będzie wtedy wypierał: synogarlica gołębiaka czy on ją? Pewnie przekonamy się o tym w najbliższych latach…

Fot. © Hans Hillewaert wikipedia.pl

TAGGED:
Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *