Coraz głośniej przedstawiciele ugrupowań politycznych zamierzających tworzyć nowy rząd mówią o rotacyjnym marszałku Sejmu. Chodzi o umowę między koalicjantami, na mocy której będą się zmieniać osoby kierujące parlamentem. Takie rozwiązanie pojawiło się w Krakowie dziewięć lat temu – w przypadku przewodniczącego Rady Miasta. I stało się źródłem kłopotów dla tych, którzy je chcieli zastosować.
W 2014 roku krakowscy radni Platformy Obywatelskiej ustalili między sobą, że połowę kadencji przewodniczącym Rady Miasta będzie Bogusław Kośmider, a w drugiej połowie praca rady pokieruje Dominik Jaśkowiec. Do zmiany jednak nie doszło w trakcie kadencji, a jej brak był powodem wewnętrznych konfliktów w PO.
Dominik Jaśkowiec został przewodniczącym Rady Miasta Krakowa po wyborach samorządowych w 2018 roku. Wtedy to on z kolei miał w połowie kadencji oddać fotel szefa rady Rafałowi Komarewiczowi z prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków. Kiedy Platforma nie chciała się zgodzić na zmianę przewodniczącego, radni prezydenckiego klubu razem z radnymi Prawa i Sprawiedliwości oraz Nowoczesnej odwołali Dominika Jaśkowca i powołali na jego miejsce powołali Rafała Komarewicza. To z kolei doprowadziło do konfliktu w nieformalnej koalicji PO z prezydentem i jego radnymi.
I to jest właśnie zagrożenie dla rotacyjnego marszałka Sejmu. Osoba zajmująca to stanowisko może nie chcieć ustąpić, a odwołanie go bez głosów spoza koalicji rządowej będzie niemożliwe. Oczywiście przedstawiciele wszystkich ugrupowań mających tworzyć większość sejmową zapewniają, że ich porozumienie jest stabilne. Jednak w Krakowie było podobnie, a potem okazywało się, że realizacja wcześniejszych ustaleń napotyka przeszkody.
Według nieoficjalnych informacji, najbardziej prawdopodobny wariant rotacji na fotelu marszałka Sejmu zakłada, że w pierwszej połowie kadencji pracami parlamentu pokieruje Szymon Hołownia z Polski 2050, w drugiej zastąpi go Włodzimierz Czarzasty z Lewicy.
Grzegorz Skowron (AI GEG)