Tarnów. Na własne oczy: amok widziany z bliska

IKC
IKC

Auchan w Tarnowie. Lubię tu zachodzić z dwóch powodów: mają tu najlepiej zaopatrzone stoisko rybne, z moimi ulubionymi flądrami w roli głównej, a poza tym zawsze tu spokojnie.

- reklama -

Było, było spokojnie. Kiedy doczłapałem do tego supermarketu, stwierdziłem z przerażeniem, że świat mi się nagle zawalił, ten na który liczyłem. Dziesiątki osób z wózkami,wyładowanymi po brzegi artykułami spożywczymi. Jak wszędzie tak i tu głównie kasze, mąki, ryż. Ale także mnóstwo innych trwałych produktów.

- REKLAMA -

Poprosiłem o dziesięć tuszek flądry i stałem się jedynym w tym towarzystwie, który dzierżył w rękach koszyk na zakupy. Z jednym tylko produktem!

- Advertisement -

Czuję się głupio, otoczony ze wszystkich stron przez ludzi wyprowiantowanych po brzegi. Niektórym, przy skręcie do kas, wypadają upchane niezdarnie produkty.

Właściciele zamożnych wózków z żywnością przyglądają mi się z najwyższym zdumieniem. Wyczuwam nawet coś w rodzaju pogardy, jakby chcieli powiedzieć: „a ten dziwak- cóż on tu robi z tymi kilkoma rybkami?”.

Ale nikt nie wpadnie na to, by mnie przepuścić, choć obsługa przy kasie trwałaby sekundę. Każdy jednak kurczowo trzyma się swojego wózka. Narasta zniecierpliwienie, choć poczciwa kasjerka dwoi się i troi, żeby podsumować na automacie tych kilkadziesiąt produktów z jednego wózka.

– Zupełnie jak na wojnę – mruga do mnie porozumiewawczo klient mniej więcej taki jak ja. Mniej więcej, bo w swoim wózku ma zaledwie trzy produkty.

Obok mnie małżeństwo w średnim wieku. Kobieta z uwagą lustruje sąsiadów, jakby chciała stwierdzić co mają inni czego ona może nie mieć.

I nagle olśnienie: chleb, oni nie mają przecież chleba, a sąsiad z przeciwległego stanowiska ma kilkanaście bochenków, szczelnie zapakowanych w folie.

– Leć no po chleb, tylko szybko!- wydaje rozkaz mężowi. Ten bez namysłu, roztrącając po drodze wózki, dobiega do stanowiska z pieczywem i uradowany wraca po chwili z kilkoma bochenkami.

-Nnno!- chwali go żona jednym, zadowolonym spojrzeniem. Odsapnęli. Teraz mają już dokładnie to samo co sąsiedzi z naprzeciwka.

Zdumienie budzi facet, który połowę wózka wypełnił papierem toaletowym. Dziesięć opakowań, po 12 rolek w każdym. Ktoś robi prosty rachunek: sto dwadzieścia rolek!

– Zwariował czy co?- dziwi się ktoś szeptem- po co mu tyle tego? Przecież przy koronawirusie nie dostaje się sraczki…

Kobieta przede mną jest wreszcie podliczana. Płaci z dumą 850 złotych za wszystko, w tym trzy potężne butle oleju, i z powrotem, triumfalnie ładuje do wózka. Można wreszcie odsapnąć i złapać oddech. Odjeżdża bez „ dziękuję, do widzenia”.,

Kolej na mnie i moje tuszki. Płacę 10 złotych, wychodzi po złotówce za jedną.

-I to już wszystko co pan ma?- kasjerka nie może się nadziwić, że wytrzymałem kilkadziesiąt minut z tak marnym towarem.

-Wszystko – odpowiadam prowokacyjnie głośno, żeby słyszeli ci z wyładowanymi wózkami – zapasy robię.

Kasjerka w śmiech.

– Takie?

– Jak będę się odżywiał jednym plasterkiem dziennie to jakoś dociągnę do maja.

Ci za mną, z wózkami mruczą coś pod nosem.

– Jak kogo nie stać, to niech się nie wymądrza- to najwyraźniej pod moim adresem.

Ale ogólnie są zadowoleni, że trafił im się taki łamaga, bo nie zajmował za dużo czasu.

A czas wlecze się tu powoli, choć wyjątkowo nerwowo. Co i rusz widzę, jak ktoś, kto ma do kasy jeszcze kilkanaście minut, wraca na wszelki wypadek do półek i znosi kolejne towary. Idą mineralne w całych zgrzewkach, soki owocowe a nawet gotowe, zafoliowane pizze. Rekordzista ma ich na swoim wózku kilkanaście.

Ci, którzy już wypełnili wózki i nie zamierzają raz jeszcze wracać po coś czego zapomnieli, miłosnym okiem spoglądają na swoje towary. Niektórzy pieszczotliwie gładzą swoje paczki z kaszami i mąkami.

– Gdzie my to wszystko upchamy?- martwi się do swojego męża jakaś kobieta.

– Jak to gdzie – do piwnicy się wrzuci, na półki. W mieszkaniu lodówka już wypełniona. A reszta do cioci Stasi.

– A jak się szczury dobiorą?

– A co się mają dobierać? Trutkę podłożyłem. Zjedzą to padną. I spokój będzie.

Zygmunt Szych

Fot. ilustracyjne

PS.

Amok-szał, stan niekontrolowanych emocji. Nagła eksplozja wewnętrznego napięcia.

W języku polskim amok ma 155 synonimów, in. nerwówa, szał, histeria, popłoch, psychoza, obłęd.

Share This Article
Leave a comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *