Zanim redyk z owcami pójdzie na hale, bacowie i juhasi każdego roku gromadzą się w sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala, aby prosić o dobry wypas. Tak było i w tym roku. Święto Bacowskie zgromadziło wszystkich tych, którym pasterstwo jest bliskie. Przyjechali bacowie nie tylko z Podhala, Spisza i Orawy ale i z Sądecczyzny, Żywiecczyzny, Śląska i Podkarpacia oraz z Zdziaru na Słowacji.
Jak tradycja nakazuje, w pierwszą niedzielę po św. Wojciechu, poświecona została woda i ogień oraz niewielki w tym roku kierdel przez ks. Jana Luberdę. Zarówno wodę pochodzącą z ludźmierskiego źródełka, jak i ogień bacowie i juhasi wezmą z sobą na hale. Wodą pokropią swe stada, a od tzw. drewnianych sajt rozpalą tzw. zawaterniki, które będą płonąć aż do świętego Michała – 29 września, gdy to tradycyjnie owce wracają z hal.
Dlaczego tak ważne są te obrzędy? To one tworzą co roku, od wieków, pewien cykl wypasu. Pasterze ze swymi owcami na hale zawsze ruszali wiosną datę wyznaczał św. Wojciech 23 kwietnia, a wracali jesienią na św. Michała – 29 września. Wychodząc na te kilka miesięcy bacowie i juhasi zawsze modlili się z swymi rodzinami, teraz czynią to w sanktuarium Gaździny Podhala.
Warto jednak zaznaczyć, że obrzędy związane z pasterstwem zaczynają się już w Wielkanoc. Podczas niedzieli Palmowej bacowie i juhasi święcą gałązki wierzby i jałowca. To ich używają do okadzania swych stad owiec, koszarów i szałasów. Ważnym elementem są też dzwonki umieszczane na szyi zwierząt. Dzwonki nie wieszano tylko na owcach mlecznych, bo wierzono, że ciężar jego wpłynie źle na wydajność mleka. Najlżejszy wieszano na szyi owcy przewodnicy, której stado idąc w kierdlu słucha. Co istotne bacowie na wypas biorą też owce należące do innych gospodarzy. Idą one w specjalnym szyku zwanym kierdelem, a pilnują go psy bacowskie.
Owce w liczbie ok. 30 tysięcy już wkrótce ruszą na hale, w tym roku, jak mówią sami bacowie, jest to nieco spóźnione przez niesprzyjającą aurę. W tatrzańskich dolinach będzie to tzw. wypas kulturowy, ale z owcami ruszą tez dalej np. w Bieszczady. Podczas tych kilku miesięcy będą mieszkać w bacówkach ze swymi stadami. To w nich będą wyrabiać tradycyjne oscypki, bryndzę, żentycę.
Warto jednak przypomnieć, że kultura góralska związana jest z tą wołoską, to bowiem na Podhale jeszcze w XIV wieku przybyli Wołosi, którzy to tu zapuścili swe korzenie, wywierając duży wpływ na zwyczaje i obrzędy górali podhalańskich, tak jak i osadnicy z Niemiec. Pierwszymi jednak osadnikami pod Tatrami była ludność pochodząca z Małopolski, która pasterstwa nauczyli Wołosi.
Tekst i zdjęcia Beata Szkaradzińska