Nie ma chyba w naszym regionie miejsca tak „przychylnego” ptakom, zwłaszcza tym wodno-błotnym jak kompleks Lasów Wierzchosławickich z ich śródleśnymi stawami rybnymi.
W tym ptasim raju spotkać można tak rzadkie okazy jak czaple białe z ich słynnymi rajerami, pięknymi, zwiewnymi piórami, które w minionym stuleciu omal nie spowodowały wyginięcia gatunku. Londyńskie, a za nimi kontynentalne paniusie upodobały sobie przystrajać kapelusze tym piórami, żeby zadawać szyku i sporo tych pięknych ptaków zginęło z tego powodu. Dopiero stanowcza interwencja Królewskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków położyła kres bezsensownej rzezi.
Dziś czaplom białym nic nie grozi, jeśli są ozdobą, to jedynie tego cudownego pejzażu.
Gniazduje tu, w głębi lasu, tuż obok strumienia, na wysokim, starym dębie, bocian czarny, równie rzadki jak czapla biała. Czasami można go spotkać w towarzystwie swych białych kuzynów na brzegu stawu, cierpliwie wyczekującego na pojawienie się drobnych rybek.
Podziwiamy tu kormorany czarne , czaple białe i znacznie od nich liczniejsze czaple siwe, ale dla rybaków są one utrapieniem, a to dla ich nieposkromionego apetytu na ”kroczki”, najmniejsze z karpi, takie rybie niemowlęta .Czasami, zwłaszcza w pełni lata przylatuje nad stawy gromada złożona nawet ze stu kormoranów, a każdy dziennie zjada kilkanaście takich kroczków, nietrudno więc przeliczyć, jakie straty powodują w hodowli .Bywa jednak i tak, że ryba , zwłaszcza duży , kilkukilogramowy okaz, staje się przyczyną tragedii dla ptaka. Tak było przed kilkoma laty z pewnym rybołowem, który źle obliczył swoje możliwości. Widziałem jak na Błotnicy Dużej pikuje w dół i wczepia się szponami w kark wielkiej ryby. Ptak usiłował podnieść zdobycz i polecieć z nią gdzieś na drzewo, na suty obiad. Ryba jednak była zbyt ciężka, poza tym zanurzyła się w głębinę, pociągając rybołowa za sobą. Drapieżnik utonął.
Stawy bywają miejscem ptasich tragedii. Tak było na Maruszcze, kiedy to nocą, z zaskoczenia pojawiły się jenoty, podpłynęły do pływających gniazd perkozów dwuczubych, akurat wysiadujących na zniesieniach. Masakra! Dorosłe perkozy miały wyżarte całe boki, bo jenoty urządziły sobie ucztę na wodzie, przy gniazdach.
Bywa, że jestem tu świadkiem scen jak z przyrodniczych filmów. Tak było na Wróbliku, jednym z siedmiu tutejszych stawów. Pora rui u samców saren. Okazały rogacz przeganiał młodszego rywala aż do momentu kiedy młokos wpadł do stawu i jął płynąć na drugi brzeg, uciekając przed napastnikiem. Ale po drodze trafił na niespodziewaną przeszkodę: okazałe gniazdo łabędzia niemego z młodymi. Potężny ptak ruszył w obronie młodych, gniewnie posykując na intruza. Ten nawrócił, wyszedł na brzeg i czmyhnął, tym razem nie napotykając już swego prześladowcy- rogacza.
Ptasi raj. Mimo czasem tragicznych wydarzeń, to cudowne miejsce zasługuje na takie miano.