Ciamciaramcia. Tak kilkadziesiąt lat temu nazywano najbardziej znaną na Burku kobiecinę. Najbardziej znana, ale i najbardziej tajemnicza, bo tak naprawdę nikt nic konkretnego o niej nie wiedział.
Zwracała na siebie uwagę już samym tylko strojem: chuścina w kwiaty, jaką nosiły wiejskie kobiety i w czymś co można by uznać za pikowany ,ciepły kaftan. Do tego, też kwiecista, spódnica i buty- walonki. Takie odzienie nosiła na sobie przez wszystkie pory roku. Upał całkowicie jej nie przeszkadzał, ale i mrozy znosiła dzielnie.
Osobliwy był jej styl życia codziennego na tym niecodziennym targu. Ciamaciaramcia przesiadywała mianowicie wśród kobiet sprzedających jarzynkę, jajka wiejskiego chowu, jabłka i owoce z wiejskich zagród. Sama jednak nigdy niczym nie handlowała. Zadowalała się samym przesiadywaniem i od czasu do czasu, ale nader rzadko, wymieniała parę słów ze sprzedającymi. Często zasypiała w pozycji siedzącej i dookolny świat, pełen gwaru i handlowych transakcji wśród których lubiła przebywać zupełnie jej nie interesował.
Przez lata całe była charakterystyczną postacią dla Burku i dziwne wydaje się to, że nikt w tamtych latach nie wpadł na pomysł i by ją sfotografować. Nie zachowała się, albo jej zwyczajnie nie ma- żadna fotografia która zachowałaby dla pokoleń tę niezwykłą postać.
Kiedy dogasał tu dzień i sprzedające z braku klientów szykowały się do odwrotu, Ciamciaramcia opuszczała swój posterunek jako ostawania, jak kapitan na tonącym statku. Wyraźnie można było dostrzec, że robi to niechętnie i chciałaby pozostać na swoim upatrzonym miejscu jak najdłużej. Można było odnieść wrażenie, że pustoszejący Burek był jej nie na rękę. Niewykluczone, że po prostu nie miała dokąd pójść.
Potem nagle zniknęła. Ona, która tu przesiadywała od ranka do późnego popołudnia, po prostu pewnego dnia i w kolejne dni nie pojawiła się. Jej znajome przyjęły to do wiadomości, z pewnym żalem mówiąc, że „pewnie musiała umrzeć, bo jakby żyła, to by koło nas siedziała”.
Jest maj 2018. Jakiś spóźniony przechodzień, spieszący na ostatni autobus na południe regionu dostrzega na jednym ze stołów zanikający cień. Wyraźnie jednak dostrzega, że kobieta ma na sobie buty zwane walonkami,w których już nie chodzi nikt nawet zimowa porą. Kobieta ma na sobie chustę w kwiaty, kaftan i spódnicę. Siedzi w zadumie, nieruchomo, to przysypia, to budzi się znowu…
Potem jeszcze kilkanaście innych osób widzi tu ten sam cień, zawsze tuż po zapadnięciu zmroku. Cień błąka się pomiędzy pustymi stołami, jakby szukał tu okruchów życia. Ale kiedy ktoś próbuje się doń zbliżyć, rozpływa się w nocnej mgle. Dla tych, którzy ją znali, jest jasne: wróciła na swoje stare miejsce Ciamciaramcia!
Być może szuka tu na próżno po kątach swojego dawnego życia…
Zygmunt Szych